- Mamy jeszcze sporo wątpliwości dotyczących tej śmierci, m.in. tego co spowodowało zawał. Dlatego będziemy jeszcze raz przesłuchiwać biegłych lub wystąpimy o sporządzenie uzupełniającej ekspertyzy - wyjaśnia Lucyna Salawa, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej Kraków-Nowa Huta, która prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci pana Edwarda.
84-latek trafił na oddział intensywnej terapii szpitala Żeromskiego z wysoką gorączką. Na termometrze było 40 stopni, założono mu maskę tlenową. Była niedziela, 9 grudnia 2012 r.
- Dziadek bardzo źle się czuł. Dzień później dowiedzieliśmy się, że już nie żyje. Byliśmy w szoku - mówi pan Tomasz, wnuk Edwarda C. Bliscy byli zszokowani tym, co usłyszeli. Przedstawiciele szpitala i policji powiedzieli im, że pan Edward był agresywny, rzucił się na jednego z pracowników z nożyczkami. Potem miał zamknąć się w toalecie i wybić tam okno.
Dlatego trzech ochroniarzy z firmy wynajętej przez szpital "uspokajało" 84-latka. - Dziadek był chory na astmę, serce i cukrzycę. Chodził tylko o lasce. Jak mógł dać radę osiłkom z ochrony? - denerwuje się jego wnuk. Ochroniarze psiknęli więc w niego gazem. Rzecznik szpitala tłumaczył potem, że nie wiedzieli o astmie. Następnie wezwano policjantów. Dwaj młodzi funkcjonariusze zakuli pana Edwarda w kajdanki i także użyli wobec niego gazu. Pan Tomasz i jego rodzina są przekonani, że takie zachowanie spowodowało śmierć Edwarda C.
- Bez dwóch zdań, jestem o tym przekonany. Dlatego z niecierpliwością czekamy na dodatkowe badania biegłych, które by to potwierdziły. Atak serca nie bierze się z niczego - mówi wnuczek 84-latka. Jest oburzony pismem, które przyszło do nich wczoraj z policji.
- Informują mnie w nim, że śledztwo przeciwko mojemu dziadkowi o pobicie policjanta zostało umorzone z powodu jego śmierci. To oburzające, robią z niego przestępcę, natomiast ci, którzy go potraktowali gazem, są nadal bezkarni - mówi wnuk zmarłego.
Sprawa jest precedensowa, przynajmniej w Krakowie. Do tej pory nigdy nie zdarzyło się, żeby pacjenta szpitala "uspokajano" gazem. Nawet w najbardziej skrajnych przypadkach w Szpitalu Psychiatrycznym im. Babińskiego używano kaftana bezpieczeństwa.
Policja wszczęła w tej sprawie wewnętrzne postępowanie. Nie znaleźli podstaw do zawieszenia interweniujących wtedy policjantów.
Szpital im. Żeromskiego stoi na stanowisku, że interwencja była potrzebna, a ochroniarze nie wiedzieli o chorobie pacjenta, bo sytuacja była dynamiczna.
- Wszystkie dokumenty przekazaliśmy odpowiednim służbom - mówi rzecznik szpitala Leszek Gora.
Ratujmy krakowskie mumie [GALERIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+