- W samym tylko grudniu 2021 roku kupiliśmy detaliczne obligacje skarbowe warte prawie 3,5 mld złotych. Był to wynik w pełni zbieżny z tymi, które obserwowaliśmy przez cały rok. W każdym z miesięcy rodacy kupowali obligacje warte od 3 do 4 mld złotych. W sumie w całym ubiegłym roku nabywców znalazły papiery warte aż 43,3 mld złotych. To historyczny rekord – o ponad połowę wyższy niż w rekordowym dotychczas 2020 roku- wyjaśnia Turek.
Zdaniem eksperta, jest to spowodowane poszukiwaniem sposobu na bezpieczne inwestowanie. Do tego przytacza fakt, że "przez większą część roku oferta rządowych papierów była znacznie lepsza niż to co oferowały banki na lokatach", a także chęć ochrony kapitału przed inflacją. - Na tej triadzie - słabych lokatach, inflacji i poszukiwaniu bezpieczeństwa w ostatnich miesiącach korzystały nie tylko obligacje, ale też nieruchomości czy złoto- tłumaczy.
Turek przyznaje, że "choć w całym 2021 roku ponad połowa sprzedaży przypadała na papiery trzymiesięczne, to odsetek ten w grudniu spadł i jego zdaniem nie był to przypadek. - Oprocentowanie trzymiesięcznych papierów opiewa przecież na 0,5 proc. Większość banków jest już w stanie z takim wynikiem bardzo konkretnie konkurować. Pojawiły się nawet promocyjne oferty pozwalające zarobić 3-4 proc. w skali roku. Są one oczywiście limitowane- wylicza. - Nawet jednak, jeśli mamy do zainwestowania większe kwoty, to w bankach i tak znajdziemy oferty z oprocentowaniem na poziomie 1-2 proc., w przypadku których nie trzeba spełniać zbyt wyśrubowanych warunków dodatkowych- dodaje.
W związku z tym, takie oferty już w grudniu powodowały, że mniejszą popularnością cieszyły się obligacje trzymiesięczne. Ponadto Turek dodaje, że podobnie sprawa się ma z papierami dwuletnimi, których oprocentowanie wynosi 1 proc., "co jest propozycją coraz mniej konkurencyjną na tle czołówki bankowych lokat".
- Grudzień przyniósł za to wzrost popularności obligacji cztero- i dziesięcioletnich, których zadaniem jest ochrona kapitału przed inflacją. Działa to tak, że w przypadku tych papierów znamy jedynie oprocentowanie, które obowiązywać będzie w pierwszym roku. Potem oprocentowanie ma być ustalane w oparciu o odczyty inflacji. W przypadku „czterolatek” oprocentowanie ma być wyznaczone poprzez dodanie 0,75 pkt. proc. do najświeższego odczytu inflacji publikowanego przez GUS. Za to oprocentowanie papierów dziesięcioletnich opiewać ma na 1 pkt. proc. ponad inflację- pisze Turek.
Jednak zdaniem eksperta, "większość inwestorów może się na detalicznych papierach zawieść". Jak wyjaśnia- najczęściej naliczone odsetki nie pozwolą pokonać spodziewanej inflacji. - Nadzieję na utrzymanie siły nabywczej kapitału dają dopiero papiery cztero- czy dziesięcioletnie. Problem w tym, że jest to możliwe o ile inflacja nie będzie zbyt wysoka, a dziś większość prognoz mówi o tym, że ze wzmożoną inflacją szybko się nie pożegnamy- dodaje.