Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ernest Koza (Wanda): Bardzo podoba mi się w Nowej Hucie

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Ernest Koza (w środku) jest wychowankiem Unii Tarnów. Do krakowskiej ekipy dołączył przed tym sezonem
Ernest Koza (w środku) jest wychowankiem Unii Tarnów. Do krakowskiej ekipy dołączył przed tym sezonem Anna Kaczmarz
Rozmowa. -Trzeba jednak się cieszyć, że cel osiągnęliśmy, a tego miejsca w pierwszej lidze nie obroniliśmy w jakichś dramatycznych okolicznościach, tylko bardzo pewnie. Nasza pozycja była mocna - mówi ERNEST KOZA, żużlowiec Arge Speedway Wandy Kraków

- Sezon ligowy już się skończył, w rozgrywkach miał Pan średnią 1,746 punktu na bieg. Jest Pan zadowolony z tego, co udało się osiągnąć na torze?

- Myślę, że tak, zwłaszcza z wyników na swoim torze, w Krakowie. Jeśli chodzi o wyjazdy, to zdarzały się lepsze i gorsze mecze. Na pewno nad jazdą na torach rywali trzeba popracować i w następnym sezonie się poprawić. Było kilka gorszych spotkań. Na przykład w pierwszym meczu, w Łodzi, pojechałem słabo, miałem tylko dwa punkty.

- Można założyć, że ta różnica w wynikach na torze w Krakowie i na innych bierze się też z tego, że swój obiekt zna Pan lepiej.

- Zgadza się, nie ukrywam, że tor w Krakowie bardzo mi odpowiada. Bardzo się cieszę, że w tym sezonie mogłem jeździć w tym klubie.

- W końcówce sezonu był Pan wręcz w rewelacyjnej formie. W dwóch ostatnich spotkaniach na torze Wandy, ze Stalą Rzeszów i Orłem Łódź, wywalczył Pan płatne komplety punktów.

- Faktycznie, te mecze były dla mnie bardzo dobre. Przedzieliło je spotkanie w Tarnowie, gdzie nie poszło już tak dobrze. Na początku nie było źle, miałem 7+1 punktów w czterech startach. Szkoda, że później trafiły się dwa zera.

- Tak dobre występy, na miarę płatnego kompletu, miał Pan już kiedyś
?

- Nie, nigdy wcześniej tak wysoko nie zapunktowałem. Bardzo się cieszę, że coś takiego udało mi się osiągnąć. Nie pamiętam, żebym miał jakoś dużo tak dobrych meczów. W Unii Tarnów w ekstralidze raz udało mi się przywieźć 12+1 punktów (w sezonie 2015 w meczu zespołem z Torunia - przyp.). Kilka dwucyfrowych wyników miałem, gdy jeździłem w drużynie z Krosna.

- Nie szkoda Panu trochę, że dopiero na koniec sezonu taka forma się trafiła?

- Szkoda, nie szkoda. Lepiej złapać formę nawet w końcówce niż wcale (śmiech).

- Gdzie szukać przyczyn poprawy? Zmieniło się coś w przygotowaniach, w sprzęcie?

- W sprzęcie trochę pozmienialiśmy, ale to raczej nie jest jedyny powód. Żeby był dobry wynik, wszystko musi się zgrać, także pogoda, warunki torowe. W tej końcówce sezonu tak właśnie było. Ja miałem dobre mecze, drużyna też.

- Przychodząc do zespołu z Nowej Huty, chciał Pan mocniej zaznaczyć swoją obecność w pierwszej lidze. Udało się?

- Myślę, że tak. Pomimo tych wpadek, które zdarzyły się także na torze w Krakowie. Miałem chyba raz cztery, a raz pięć punktów, a te mecze przegraliśmy. Wydaje mi się, że tymi ostatni dobrymi występami jakoś się odkułem. Trzeba dalej pracować, tak jak mówiłem - zwłaszcza nad lepszą formą na wyjazdach.

- Miał Pan być głównie zawodnikiem drugiego szeregu. W pewnym momencie jednak został Pan przesunięty do pierwszej pary, nawet jako prowadzący. Skończyło się to tym, że na dobre wrócił Pan na swoje wcześniejsze miejsce. Jak się Pan z tym czuł?

- Trenerzy zdecydowali, żeby mnie przesunąć do pierwszej pary. Ja się z tym dobrze czułem (śmiech). Szkoda tylko, że wyniki za tym nie poszły. Trener też musi czasem coś zmienić, żeby widzieć różnicę, kto pod jakim numerem lepiej jeździ.

- Na zawodniku w pierwszej parze, zwłaszcza na tym z najwyższym numerem, odpowiedzialność i oczekiwania wobec niego są większe. Jak Pan radził sobie z tą presją?

- Według mnie, jakiejś szczególnej presji nie było. Tak naprawdę każdy zawodnik, czy w pierwszej, czy w drugiej parze, walczy o to, żeby wygrać. Jeździłem tam, gdzie mnie trener wystawił. Nie miałem żadnych pretensji o to, że coś się zmienia.

- W I lidze Arge Speedway Wanda zajęła szóstą lokatę. Długo mogliście mieć nadzieję na miejsce w czołowej czwórce i walkę w play-off, ale ostatecznie się nie udało. Jak ocenić wynik drużyny?

- Plan był taki, żeby się utrzymać. Najważniejsze, że to nam się udało. Otarliśmy się też o play-off. Dwa mecze nam wszystko popsuły, u siebie z Gdańskiem i Piłą (zespół, z powodu kontuzji występował w osłabionym składzie - przyp.). Szkoda tych spotkań. Trzeba jednak się cieszyć, że cel osiągnęliśmy, a tego miejsca w pierwszej lidze nie obroniliśmy w jakichś dramatycznych okolicznościach, tylko bardzo pewnie. Nasza pozycja była mocna.

- Z krakowskiego klubu dobiegają sygnały, że może Pan zostać na następny sezon, a taka jest wola obu stron.

- Zgadza się. Bardzo mi się podoba w tym klubie. Fajni ludzie tu pracują, ze wszystkimi się dogaduję, myślę, że do siebie pasujemy. Drużynę też mieliśmy fajną, pomimo tych kilku gorszych meczów, przecież kilka niespodzianek w sezonie sprawiliśmy (Arge Speedway Wanda pokonała m.in. Wybrzeże Gdańsk i Grupę Azoty Unię Tarnów, które awansowały do finału ligi - przyp.). Mnie to wszystko odpowiada. Rozmawiamy na temat współpracy w przyszłym sezonie. Jeśli dwie strony chcą tego samego, to zawsze się dogadają.

- Od strony sprzętowej planuje Pan na następny sezon zmiany, czy te pomysły, które były teraz, będą rozwijane?

- Zostanie to, co było, ale muszę znacznie więcej zainwestować w silniki. Z tym, że ten sezon jeszcze dla mnie się nie skończył, mamy kilka indywidualnych turniejów (m.in. 17 września w Nowej Hucie - „60 lat żużla w Krakowie - przyp.). O tym, co będzie za rok, pomyślimy poważniej w zimie.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ernest Koza (Wanda): Bardzo podoba mi się w Nowej Hucie - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska