Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fatalna sytuacja chorych na raka. Porażający raport fundacji Alivia. Lekarze odpowiadają: Robimy wszystko, co w naszej mocy

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Stan epidemii pogłębił problemy obserwowane i komunikowane od wielu lat przez pacjentów onkologicznych. „To m.in. brak koordynacji diagnostyki i leczenia, deficyty kadrowe, fatalna organizacja leczenia w placówkach" - wynika z raportu Fundacji Onkologicznej Alivia. Lekarze uspokajają: - Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby zabezpieczyć osoby z nowotworami. Medycy apelują też do tych, którzy obserwują u siebie niepokojące objawy, aby nie bali się zgłaszać do szpitali ze względu na koronawirusa. Im później bowiem zostanie postawiona diagnoza, tym mniejsza szansa na pokonanie nowotworu.

FLESZ - Polacy za biedni by jeść eko

„Brat miał wizytę u onkologa i dostał skierowanie na usunięcie przerzutu czerniaka z zaznaczeniem pilne. Miał czekać na telefon - do dziś zero informacji, żadnego telefonu, wyjaśnienia, nowotwór i strach, depresja. Czy takie zabiegi oraz operacje nie powinny być realizowane niezależnie od epidemii?”

W raporcie Fundacji Onkologicznej Alivia takich przykładów jest więcej. Dokument dotyczy stanu polskiej onkologii w czasie pandemii koronawirusa: wynika z niego, że jest bardzo źle. Pacjenci zmagający się z nowotworami narzekają na odwoływane operacje oraz badania. Z kolei osoby, które jeszcze nie zostały zdiagnozowane, zbyt późno zgłaszają się do lekarza - ze strachu przed zarażeniem się koronawirusem w placówce medycznej.

O tym, że pandemia ma bardzo negatywny wpływ na stan leczenia onkolicznego w Polsce, nie mają też wątpliwości sami lekarze.

- Sądzę jednak, że ten ujemny wpływ był i jest w onkologii dużo mniejszy, niż w innych dziedzinach medycyny. Żadna epidemia nie może jednak odwlekać ani hamować diagnostyki i leczenia chorób nowotworowych, ponieważ skuteczność leczenia onkologicznego zależy od tego, w jakim stadium zaawansowania nowotworu chory zgłosi się do onkologa. Jeśli rak nie będzie zaawansowany, szanse na wyleczenie chorego są znacznie większe - mówi nam Maja Marklowska-Tomar, rzecznik prasowy krakowskiego oddziału Narodowego Instytutu Onkologii.

Zapewnia jednak, że żaden szpital, oddział, klinika czy przychodnia onkologiczna nie przerwały pracy w momencie pojawienia się epidemii, choć praca personelu medycznego w tych szczególnych warunkach, przy konieczności przestrzegania ostrych rygorów sanitarnych i ograniczeniu kontaktów do niezbędnego minimum, jest bardzo trudna.

- Sama epidemia ani nie odwleka, ani nie hamuje diagnostyki i leczenia nowotworów. Problemem jest natomiast to, że wielu chorych, zwłaszcza na początku epidemii, mimo niepokojących objawów, nie zgłosiło się do onkologa w obawie o zakażenie koronawirusem. Również personel medyczny pracował w okrojonym składzie - część pracowników miała przymusową kwarantannę, pracowała zdalnie, albo musiała się zaopiekować dziećmi w domu - podkreśla rzeczniczka.

Po wybuchu epidemii liczba pacjentów, zgłaszających się do krakowskiego Centrum Onkologii, spadła, co przełożyło się na liczbę wykonywanych badań, operacji chirurgicznych, zabiegów radioterapii i chemioterapii. - W Instytucie Onkologii w Krakowie liczba wykonywanych procedur obniżyła się średnio o 20 proc. Obecnie obserwujemy powrót do sytuacji sprzed epidemii - tłumaczy Marklowska-Tomar.

Przegląd najdroższych ulic w mieście - ranking stworzony wg średniej ceny za metr kwadratowych, wyliczonej przez analityków Sonar Home. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk

Kraków. Na której ulicy są najdroższe mieszkania? Tutaj śred...

Również w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II lekarze obserwują, że pacjenci - mimo niepokojących objawów - późno zgłaszają się do ich placówki.

- Wynika to z lęku przed kontaktem ze służbą zdrowia i zarażeniem koronawirusem, ale tak było głównie na początku pandemii. Akurat w naszym szpitalu od początku wprowadziliśmy bezpieczną ścieżkę procedur dla pacjentów onkologicznych. Funkcjonuje tak dobrze, że praktycznie nie mamy opóźnień w diagnostyce, leczeniu na oddziałach, czy w leczeniu operacyjnym. Bardzo się o to staraliśmy i się udało - tłumaczy Edyta Gajewska, rzecznik prasowy szpitala.

Drugim powodem późnego zgłaszania się pacjentów jest mocno utrudniony dostęp do lekarzy pierwszego kontaktu. Mówią o tym sami pacjenci, kiedy ich pytamy, czemu nie zgłosili się do lekarza wcześniej. Odpowiadają, że nie mogli się dodzwonić do POZ albo że teleporada nie wystarczyła.

- Faktycznie możliwość teleporad jest, moim zdaniem, cenna jako dodatkowa: w przypadku pacjentów stałych, których lekarz zna, ma ich kartę i może w ten sposób przedłużyć recepty, albo lekko zmodyfikować leczenie. Ale jest zupełnie niewystarczająca w przypadku diagnozowania nowych chorób. Efektem jest coraz częstsze zgłaszanie się pacjentów, którym już niewiele jesteśmy w stanie pomóc, ponieważ są na etapie rozsiewu nowotworu - dodaje Gajewska.

- Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby zabezpieczyć pacjentów onkologicznych. Musimy pamiętać, że nasza placówka od połowy marca jest szpitalem jednoimiennym i w związku z tym spadła na nas cała masa obowiązków, wynikających z tego faktu - mówi nam z kolei Marcin Jędrychowski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Twierdzi, że mimo trudnej sytuacji, szczególną opieką zostali otoczeni pacjenci właśnie z nowotworami.

- Większość z nich ma obniżoną odporność, a także choroby towarzyszące, w związku z tym podjęliśmy decyzję o przeniesieniu całego oddziału onkologii z powrotem na ulicę Kopernika, gdzie istniał przed wyprowadzką szpitala do Prokocimia. Miało to na celu odizolowanie grupy osób, poddanych np. chemioterapii, od miejsca, gdzie przebywają pacjenci z koronawirusem. Po to, aby dać chorym na nowotwory gwarancję bezpieczeństwa - podkreśla Jędrychowski. Dodatkowe procedury bezpieczeństwa wprowadzono również na oddziale hematologii.

Kinga Duda

Kinga Duda ma nowe zajęcie. Będzie doradzała... prezydentowi RP

Wydaje się, że lepiej wygląda sytuacja w onkologii dziecięcej. Prof. Walentyna Balwierz, kierownik Oddziału Onkologii i Hematologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, twierdzi, że pacjenci zgłaszają się terminowo do kontrolnych badań i kontynuacji leczenia.

- Nie potrafię w tej chwili ustosunkować się do pacjentów z jeszcze nie postawioną diagnozą, czy obecnie zgłaszają się zbyt późno w porównaniu z okresem przed pandemią. To trzeba spokojnie przeanalizować. Bo przed pandemią również obserwowaliśmy opóźnienia w rozpoznawaniu nowotworów. Mogę tylko powiedzieć, że nowych rozpoznań nowotworów u dzieci obecnie jest bardzo dużo - mówi nam prof. Balwierz.

W Małopolsce jest jeden ośrodek onkologii i hematologii dla dzieci - w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie.

Raport o stanie polskiej onkologii przygotowała Fundacja Onkologiczna Alivia. Wynika z niego, że w całym kraju - w dobie pandemii koronawirusa - odwołane zostało co trzecie badanie lub terapia. Jak w tym czasie wygląda leczenie chorych na raka? Czy szpitale są przygotowane, by bezpiecznie udzielać świadczeń w tym trudnym okresie? - to pytania, które Fundacja zadała dyrektorom 51 centrów onkologii i szpitali wielospecjalistycznych, które mają w swoich strukturach duże oddziały onkologiczne, lekarzy i personel medyczny, który pracuje z pacjentami onkologicznymi, a także samych chorych oraz ich bliskich. Na ankiety odpowiedziało 500 pacjentów, 35 pracowników medycznych oraz 28 dyrektorów szpitali.

Z raportu wynika, że stan epidemii pogłębił problemy obserwowane i komunikowane przez pacjentów od lat. „To m.in. brak koordynacji diagnostyki i leczenia, deficyty kadrowe, fatalna organizacja leczenia w placówkach. To także wielogodzinne oczekiwanie pacjentów na zatłoczonych korytarzach, łamanie ich praw, ograniczony dostęp do świadczeń i wyników badań, chaos oraz deficyty w komunikacji z pacjentami. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że doświadczenia pacjentów i ich opiekunów są zgoła odmienne od tego, co twierdzą przedstawiciele administracji państwowej czy dyrektorzy placówek” - podkreśla Fundacja w raporcie.

AGH w Krakowie to kuźnia milionerów! Jej absolwenci mają na ...

W Narodowym Funduszu Zdrowia tłumaczą, że w Małopolsce - mimo ograniczeń z powodu koronawirusa - żadna z placówek, pod opieką której byli i są pacjenci onkologiczni, nie zgłosiła całkowitego wstrzymania przyjęć i leczenia pacjentów onkologicznych. - Lekarze mogli jednak podjąć decyzję o odsunięciu w czasie wizyty lub terapii, tak by chory w okresie epidemii pacjent nie musiał wychodzić z domu i pojawiać się w placówce, o ile nie wymagały tego względy medyczne - tłumaczy Aleksandra Kwiecień, rzecznik prasowy Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Krakowie.

Nie zmienia to faktu, że liczba wydanych kart DiLO w Małopolsce w okresie od stycznia do sierpnia 2020 wyniosła niemal 15 tysięcy - to mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy wydano ich nieco ponad 17 tys. To tzw. szybka ścieżka onkologiczna. Zgodnie z przepisami pacjent z taką kartą powinien otrzymać wyniki badania obrazowego nie później, niż do dwóch tygodni. Te dane mogą oznaczać, że ogromna liczba chorych nie ma zdiagnozowanego raka.

Choć zdaniem NFZ w ostatnich paru miesiącach sytuacja się poprawia. - Od czerwca obserwujemy, że liczba wydanych kart w kolejnych miesiącach wzrasta lub też przewyższa liczbę wydanych kart w ubiegłym roku (jest tak w przypadku czerwca, gdzie w 2019 r. wydano 1795 kart DiLO, a w tym roku 2014) - kwituje Kwiecień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska