https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Grzegorza Tabasza. Dziki chrzan

Grzegorz Tabasz
Jest tak sucho, że nawet chrzan nad rzeką wysechł na amen. Dostałem misję zdobycia dzikiego chrzanu znad Dunajca. I wróciłem o niczym. Roślina ma solidne korzenie i powinna wiele wytrzymać. Widać na podmokłych łąkach poziom wody poszybował mocno w dół. Bez chrzanu nie ma kiszonych ogórków… Jak tu żyć bez małosolnych korniszonów, jak?

Kiedyś chrzan był używany przez cały rok. Od Wielkanocy po Boże Narodzenie. Prócz rozkoszy podniebienia znakomicie łagodził niestrawności, które po licznych postach przytrafiały się nader często. Drobniutko utarty korzeń liczne pokolenia eleganckich pań używały do wybielania piegów. Świeżo złowiona ryba po zwinięciu w liście wytrzymywała bez szwanku całodniowe upały.

Chrzan rósł poręcznie nad każda rzeką czy jeziorem. Nerwobóle, podagry i artretyzm przeganiano chrzanowymi kataplazmami. To krótki wybór pożytków z rośliny. Dzisiaj szlachetny, choć będący wyzwaniem dla oczu, zwyczaj ręcznego tarcia korzonków zastąpiły przeciery w słoikach. Tym sposobem przepadł istotny element wielkanocnego obyczaju. Zostało mi kupienie pokręconych korzonków na targu, choć i tam jesienna oferta jest ograniczona do chrzanu chrzanu nie dość, że uprawnego to właściwie suszonego. Szkoda. Tylko dziki chrzan ma prawdziwą moc i niepowtarzalny aromat! To chwilowo czas chwilowo przeszły, ale susza minie i chrzan znowu wyrośnie. Oby zdążył na Wielkanoc…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska