Ptak jest członkiem licznej rodziny kukuł, kukawików i kleszczojadów, zaś dzisiejszy bohater jest stuprocentowym, perfekcyjnym pasożytem lęgowym. Miast w pocie czoła klecić gniazdo, dobywać gody, zanosić jaja i pokornie znosić trudy opieki nad potomstwem, kwestię wychowawcze zostawia innym. Wyrodna matka i ojciec. Nie mnie oceniać, zresztą nasze ludzkie normy nie mają w naturze zastosowanie.
W przyrodzie nie liczy się moralność, lecz skuteczność w przedłużaniu gatunku. W ludowej gwarze wołają na nią gżegżółka lub zazula. Ta pierwsza nazwa doskonale znana miłośnikom krzyżówek. Bywa przekleństwem szkolnych klasówek i wymyślnych testów ortograficznych. Gżegżółka zwana zazulą! Nie wiem, kto i jak to wymyślił, ale brzmi wspaniale. Teraz o obyczajach. Mieszkające po lasach i parkach zazule tworzą luźno związane poligamiczne związki. Jeden pan i kilka samic, którzy umawiają się często na przygodne i przelotne randki. Żadnej wierności i stabilności. Towarzystwo nie ma nic przeciw seksualnym wizytom po sąsiedztwie. Im więcej, tym lepiej. Niezobowiązujący seks w przyrodzie to temat rzeka na inną okazje.
