https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Grzegorza Tabasza. Szarańcza plaga

Grzegorz Tabasz
Ostatni najazd szarańczy wędrownych na ziemie dawnej Rzeczpospolitej, kroniki odnotowały w 1711. Najazd odparto z dużym trudem, gdyż dorosłe owady i ich jaja zbierano ręcznie i niszczono w ogniu. O pestycydach czy jakiejkolwiek chemii nawet nikt nie marzył. Jeśli roje szarańczy przypominające powiększonego do dziesięciu centymetrów konika polnego były zbyt liczne, ludzie tracili plony i umierali z głodu.

W XXI wieku do walki z szarańczą zaprzęgnięto satelity. Z orbity można śledzić miejsca, gdzie zaczątki stada zaczynają się rozmnażać i reagować nim owady ruszą w makabryczną wędrówkę. Kosmiczny zwiad, przynajmniej w założeniu, pozwoli przeprowadzić uprzedzające uderzenie chemiczne na insekty z miesięcznym przynajmniej wyprzedzeniem. Jest o co powalczyć. Rój owadów zajmujący tylko jeden kilometr kwadratowy liczy kilkadziesiąt milionów owadów. W ciągu doby mogą pożreć zielone plony wystraczającą na posiłek dla trzydziestu pięciu tysięcy osób.

To tylko stado przeciętnej wielkości, a bywają wielokroć liczniejsze. Jak widać od czasów biblijnej plagi zesłanej przez Boga na niepokornych Egipcjan niewiele się zmieniło. Szarańcza wciąż jest groźna i jak dawniej pozostawia po sobie ziemię pozbawioną śladów zieleni. Swoją drogą to bardzo dziwne. Na naszych oczach giną pożyteczne pszczoły zmasakrowane przez rolniczą chemię, a zwyczajna szarańcza gra ludziom na nosie…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska