Krakowianie przegrali w Tychach, choć paradoksalnie rozegrali najlepszy mecz w tym sezonie. To znaczy grali bardzo dobrze do 56 minuty, gdy prowadzili 1:0. W końcówce spotkania gospodarze dwa razy wykorzystali osłabienie gości i zdobyli bramki.
- Cracovia miała w tym meczu przewagę, sprawiała lepsze wrażenie, za nią przemawiały statystyki, a jednak przegrała - powiedział nam były reprezentant Polski, olimpijczyk z Albertville Wojciech Tkacz. - Zadecydowały błędy indywidualne w końcówce spotkania.
Najpierw głupi faul w tercji rywala popełnił Maciej Urbanowicz, potem w sytuacji ratunkowej faulował Mateusz Rompkowski. Cracovia źle ustawiła się w obronie, błąd popełnił Patryk Wajda i Adam Bagiński miał otwartą drogę do bramki. Taki jest hokej, nie zawsze wygrywa lepszy. Mimo porażki trzeba pochwalić krakowian. Grali bardzo agresywnie, byli bardziej dynamiczni od rywali, widać, że zespół jest dobrze przygotowany fizycznie. Procentują też występy krakowian w Lidze Mistrzów, gdzie mogli spotkać się z rywalami z najwyższej, europejskiej półki.
Zawodnicy Cracovii byli bardzo źli na siebie po porażce.
- Przegraliśmy to spotkanie frajersko. Stąd nasza złość - mówił napastnik Damian Kapica. - Przez długie minuty graliśmy dobrze, agresywnie, staraliśmy się atakować rywala już w jego tercji. Mieliśmy sporo okazji, ale Stefan Żigardy miał swój wielki dzień. Udało się nam w końcu go pokonać. Ale w końcówce meczu Maciej Urbanowicz otrzymał niesłusznie - moim zdaniem - karę dwóch minut.
Sędzia wcześniej nie reagował na takie drobne faule, a w tym momencie był bardzo rygorystyczny. Cóż, trzeba przełknąć gorycz porażki. Na tym nie kończy się świat, wierzę, że w kolejnych meczach z GKS Tychy to my będziemy górą. W środę mieliśmy wolne, trochę zregenerujemy siły, a już w piątek czeka nas potyczka z Podhalem.
Podobnego zdania jest inny hokeista krakowskiego klubu Filip Drzewiecki.
- Po meczu było w szatni duże rozgoryczenie. Zawaliliśmy końcówkę spotkania. Samisobie jesteśmy jednak winni. Dwie kary i było po meczu. Szwankowała u nas trochę skuteczność, było wiele okazji, mogliśmy prowadzić dwoma, trzema golami, a wtedy nawet jedna stracona bramka nie miałaby znaczenia. Ale nie załamujemy się, przed nami jeszcze wiele spotkań w lidze. Mam nadzieję, że z tej porażki wszyscy wyciągniemy wnioski. Najszybciej - już w najbliższym, piątkowym meczu z Podhalem. To bardzo mocny rywal, w Nowym Targu wygraliśmy z nim z wielkim trudem 4:3 - podkreślił Drzewiecki.