O godz. 16.43 policja otrzymała zgłoszenie o wypadku w Głogoczowie, na wysokości zajazdu Biesiada. Na jezdni w kierunku Krakowa zderzyły się dwa auta osobowe. W wyniku tego, ranne zostały trzy osoby - w tym dwójka dzieci. Poszkodowani wraz z matką rannych dzieci zostali przewiezieni do krakowskich szpitali.
Kilkanaście minut później służby otrzymały zgłoszenie o kolejnym zderzeniu, do którego doszło na tej samej jezdni kilkaset metrów dalej. W drugim zdarzeniu nikt nie ucierpiał, jednak ze względu na konieczność usuwania skutków zdarzeń na pół godziny zamknięto ten odcinek zakopianki. Droga momentalnie się zakorkowała.
Kierowcy, którzy znajdowali się na zamkniętym odcinku mogli ruszyć w dalsza podróż dopiero po godz. 18.30.
Pozostali kierowani byli objazdem prowadzącym przez drogę na Wadowice.
Po godz. 19 ruch na całej długości zakopianki został całkowicie przywrócony, jednak kierowcy wracający do miasta nadal muszą liczyć się z zatorami na trasie.
Jak drugi wypadek, który był powyżej (widać na nagraniach tvn24) mógł zdarzyć się kilkanaście minut później? Nikogo to nie dziwi?? Przecież byłby korek od razu i auta by stały? Jadący żółtym Leonem kierowca został zepchnięty na barierki, a sprawca zaczął uciekać i spowodował kilkaset metrów niżej kolejną kolizję w której ucierpiała rodzina. Jest na to pełno świadków i reporter tvn24 znał tą wersję wydarzeń, bo rozmawiał z uczestnikami zdarzenia powyżej. Dlatego szokująca jest relacja w tvn 24 mówiąca o dwóch niezależnych zdarzeniach. Bardzo podejrzany temat...