Później miał pretensje do świata, że nikt go nie rozpoznaje - wspominał z uśmiechem bohatera swojej książki "Good night, Dżerzi" Janusz Głowacki, na spotkaniu z czytelnikami w Teatrze im. Juliusza Słowackiego.
Kosiński (tytułowy Dżerzi) przeszedł do historii nie tylko jako znakomity pisarz, ale także jako genialny mistyfikator swojego życiorysu. Możemy się o tym przekonać czytając powieść Głowackiego. Pisarz wykorzystał tło amerykańskiej metropolii do przedstawienia tragicznych losów autora głośnego, a zarazem kontrowersyjnego "Malowanego ptaka" i książki "Wystarczy być".
Czytaj także: Moda na domowy striptiz opanowała Kraków?
Na podstawie drugiej powieści powstał film niezwykle ceniony w Stanach Zjednoczonych, który przyczynił się do rozwoju kariery Kosińskiego w USA. - Pomysł napisania książki zrodził się w momencie pracy nad scenariuszem do filmu o Kosińskim. Stwierdziłem wtedy, że pisarz może okazać się doskonałym literackim bohaterem naszych czasów - mówił Janusz Głowacki .
Kosiński, naznaczony piętnem Holocaustu, ucieka (tak przynajmniej twierdzi) z komunistycznej Polski do Stanów Zjednoczonych. Tam spełnia się jego amerykański sen. Sławą i uznaniem cieszy się jednak tylko pięć przysłowiowych minut. Spada bowiem z piedestału szybciej niż na niego wszedł.
Przez Nowy Jork przetoczyła się bowiem fala krytyki, której przedstawiciele twierdzili, że Kosiński nie był w stanie napisać "Malowanego ptaka" w języku angielskim. Specjaliści mieli na to niepodważalne dowody.
Poza tym Kosiński nie miał najlepszej opinii. Plotkowano o jego sadomasochistycznych skłonnościach. - Kiedyś Andrzej Wajda powiedział mi, że nigdy nie zrozumie fenomenu Kosińskiego, bo zna kilka osób, które przeżyły Holocaust i doświadczenie to wcale nie wpłynęło tak drastycznie na ich seksualne preferencje - opowiadał Głowacki.
W przypadku Kosińskiego było jednak inaczej. Możemy się o tym przekonać dzięki powieści Głowackiego, w której Dżerzi swoje perwersyjne oblicze odsłonił przed piękną Rosjanką Maszą. Głowacki zapytany, dlaczego wybrał fikcyjną Maszę, a nie Urszulę Dudziak, która w rzeczywistości miała romans z Kosińskim, odpowiedział: - Polacy wiedzą, kim jest Dudziak, ale piosenkarki nie znają inni czytelnicy tej książki, która jest tłumaczona na kilkanaście języków. Uznałem poza tym, że Masza jest po prostu ciekawszą postacią - dodał pisarz.
I miał rację, bo jego świetną książkę czyta się z wypiekami na twarzy.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo