Miesiąc po powodzi, która spustoszyła Małopolskę, mieszkańcy podtopionych wsi potwierdzają, że otrzymali wsparcie finansowe. - Ale zbyt małe, zbyt późno - mówią zgodnie.
Z informacji uzyskanych w gminach wynika, że większość uszkodzonych dróg została naprawiona doraźnie. Nadal są jeszcze miejsca zupełnie odcięte od świata, choć są to pojedyncze gospodarstwa. Gminy dostały o wiele mniej pieniędzy, niż wyniosły straty. W Tarnowie trzeba było z tego powodu okroić zasiłki popowodziowe. Największa kwota, jaką wypłacił gminny ośrodek pomocy społecznej, to 4 tys. zł.
Pod Tatrami najbardziej poszkodowane były miejscowości Chochołów i Witów. Władysławie Garczek woda wdarła się do piwnic i obory. - Na szczęście dostałam pieniądze z ubezpieczenia - mówi mieszkanka Witowa. Było to około 1300 zł. Udało się jej osuszyć i naprawić oborę.
W Jawiszowicach koło Oświęcimia ludzie powoli zapominają o ulewach, które sprawiły, że wały przeciwpowodziowe w ich miejscowości nie wytrzymały. Nie kryją jednak obaw, bo gmina Brzeszcze nie miała pieniędzy na naprawienie przerwanych wałów.
Szczegóły w piątkowym wydaniu "Gazety Krakowskiej"