Michał Diduch, kierownik gminnego ośrodka pomocy społecznej o założycielkach spółdzielni mówi krótko: najlepsze gospodynie wśród bezrobotnych. - Wystarczyło poddać im pomysł, a reszta potoczyła się dzięki ich zaangażowaniu - mówi. - Nawet nie trzeba było wskazywać liderów, prezesów, kierowników. Renata Chrząścik, jedna z pań od razu okazała się głową, która zaczęła intensywne działania - podkreśla.
Spółdzielnia wydaje około dwustu obiadów dziennie. Do tej pory zajmowała się tym firma cateringowa. Pomysł powołania spółdzielni pojawił się po analizie struktury bezrobocia. Okazało się bowiem, że dwie-trzecie mieszkańców bez pracy, to kobiety. Wiele z nich nie pracuje zawodowo od lat, bo gdy one zajmowały się dziećmi, ich firmy upadały albo zmieniały profil. - W większości to gospodynie, które doskonale gotują i pieką - mówi Diduch. - Żal było tego nie wykorzystać, zwłaszcza że można było uzyskać dofinansowanie na rozpoczęcie działalności - dodaje.
I tak do spółdzielni trafiło sto tysięcy złotych - na zakup samochodu do transportu posiłków i wyposażenie bądź co bądź dużej kuchni.
Panie mają plany na przyszłość. I to bardzo konkretne. Otóż gmina ma co najmniej trzy doskonałe lokalne, znane na kulinarnym rynku produkty. To mięso, nabiał i kozie sery.
- Doskonała kanwa, by opracować potrawę, którą moglibyśmy się chwalić na różnych konkursach - snuje plany Diduch. - Tym bardziej że chcemy uruchomić usługi cateringowe, na przykład do obsługi różnych imprez, również rodzinnych. Wiem, że na rynku jest wiele takich firm, ale liczę, że nasza będzie wyjątkowa poprzez swoją ofertę - dodaje.
Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie: Tramwaje
