Liczył Pan, ile razy był pod ziemią?__
Niby dlaczego musiałbym to liczyć?
Piloci wiedzą, ile zaliczyli lotów, kolejarze notują przejechane kilometry. A górnicy nic nie liczą?
Nie, bo oni prawie cały czas są pod ziemią (śmiech).
A swój pierwszy zjazd się pamięta?
Ja ten dzień na całe życie zapamiętałem, bo wtedy się przekonałem, że w kopalni faktycznie jest jak w wojsku. Po fryzurowym terrorze w technikum, przez wakacje urosły mi piękne długie włosy, sięgające ramion. Byłem fanem Beatlesów, grałem w zespole, bez nich nie wyobrażałem sobie życia. W pierwszym dniu praktyki od szefa usłyszałem: kudły ściąć, bo do hełmu nie pasują,
a jeszcze nie daj Boże do jakiejś maszyny cię wciągnie i koniec zabawy pod ziemią. No i do dziś mam jeżyka na głowie.
Ponoć młodzi, jak już zjadą szybem na dół, dostają w pierwszym dniu porządnie w kość?__
Tak, mają np. przynieść "klucze do ściany", których oczywiście być nie może. Albo wypatrywać Skarbnika.
I co, dają się nabrać?__
Każdy bez wyjątku.
Ciężki jest los gwarka?__
Myślę, że w przeszłości był trudniejszy. Przez pięć lat byli chłopakami na posyłki, nosili skrzynię
z narzędziami za "starą strzechą", bacznie ucząc się sztuki górniczej. Dopiero potem zostawali gwarkami. Górnikiem w jeden dzień się nie zostaje. Kandydat musi dojrzeć do tego zawodu, umieć podejmować słuszne decyzje. Bo błąd jednej osoby może pozbawić życia wszystkich. Tak to już jest w górnictwie - jeden za wszystkich i wszyscy za jednego.
No nie ma żartów, prawdziwe wojsko!__
Zgadza się. Bez dyscypliny u nas ani rusz. Tak było także w dalekiej przeszłości. Górnicy mieli dostęp do cennych kruszców, jak na przykład srebro. W XIII, XIV czy XV wieku nie było jeszcze żadnych systemów zabezpieczających przed ewentualnym przyswojeniem sobie wydobytego
w mozole skarbu, a niektóre mogły kosztować majątek.
A zatem u górników obowiązywały rygorystyczne zasady, jasna i przejrzysta struktura, składanie meldunków - bardzo dokładny mechanizm, w których wszystkie trybiki chodziły jak w zegarku. Liczyło się też słowo górnika. Każdy składał przysięgę, w której wręcz prosił Boga o natychmiastową karę, gdyby uległ pokusie przywłaszczenia sobie czegoś, co wydobył, a co zgodnie z ówczesnym prawem należało do króla.
No i pochody zwane barbórkowymi macie wcale nie gorsze od tych uroczystych parad wojskowych?__
W pewnym sensie tak. Nasz Pochód Lisów jest piękny! Co prawda podpatrzyliśmy te parady górniczo-hutnicze u kolegów we Freibergu w Niemczech. Były one okazją zaprezentowania się braci górniczej swemu miastu. Czyniono to oczywiście w dniu św. Barbary, kiedy po uroczystościach w kościele, cała społeczność gwarecka udawała się na doroczne podsumowanie zysków i strat do odpowiednio dużego lokalu. Najczęściej była to miejscowa karczma.
I tam właśnie młode lisy czyli młodzi górnicy skakali przez skórę?__
Tak, tam też przyprowadzano młodych lisów, aby po stosownym egzaminie i ceremonii skoku przez skórę przyjąć ich do górniczego stanu. Skóra była - można dziś powiedzieć - bardzo przydatnym elementem odzieży ochronnej. Dało się na niej zjechać po pochyłościach podziemnych czeluści lub usiąść na zimnym i często wilgotnym podłożu.
Leżał Pan na sławnym madejowym łożu, bez którego nie odbywa się ani jedna karczma górników?__
Ja nie, ale inni tak.
A w dyby zakuto Pana?__
Wszystko robiłem, by do tego nie doszło.
Czyli?
Policja karczmy piwnej nie przyczepi się do gwarka schludnie ubranego, który polecenia prezesa pokornie wykonuje, dobrze się bawi i ładnie śpiewa. A ja to potrafię i bardzo lubię - zwłaszcza śpiewać. Ale byli na naszych spotkaniach wybitni mężowie stanu zwani VIP-ami, którzy wszystko robili, aby ich w dyby zakuto. A kiedy już się to stało kazali się sfotografować i zdjęcie w gabinecie powiesić. Jednym słowem - spotkał ich zaszczyt poniesienia kary za brak humoru i zgryźliwe pod adresem poddanych docinki.
Ale niech Pan szczerze powie: w karczmach swych górnicy świntuszą?__
Ależ skąd! Jedynie w niektórych sprawach wyrażają się dosadnie i szczerze. Jest to jedyne miejsce, gdzie można sobie pozwolić na lekko frywolne kawały, kiedyś zakazane pieśni, śpiewać i o szefie swoim najprawdziwszą prawdę bez konsekwencji wygłosić.
Profesor dzień przed karczmą wpisuje do indeksu studentowi pałę, a potem chłopaki siedzą jakby nigdy nic przy jednym stole?__
Nie tak całkiem, bo w karczmie jest Tablica Wyższa i Niższa i z reguły młodzież w tablicy niższej zasiada. Ale jest to okazja, aby ten Młody do swojego profesora podszedł i stuknął się kuflem piwa, i zaśpiewał coś wesołego. Tu nikt żadnej urazy do nikogo mieć nie może.
Jednym słowem, dobra zabawa do rana?__
Tak, mogę się pochwalić, że żadna inna uczelnia, żaden inny zawód nie ma tak ciepłej imprezy, podczas której wszyscy się integrują. I to nie są puste słowa. Nie zapominajmy, że po to karczmę wymyślono, by górnik raz do roku mógł sobie podczas biesiady odpocząć jak należy, wyluzować się na maksa, zapomnieć o stresie, który ma na co dzień. Na karczmie bawią się wszyscy razem
- młody, stary, doświadczony i zielony. Górnicy są uzależnieni od siebie, każdy jest odpowiedzialny za życie swoich kolegów.