https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Górnikiem nie zostaje się w jeden dzień, trzeba dojrzeć

Anna Górska
Prof. Piotr Czaja, diekan Wydziału Górnictwa i Geoinżynierii AGH
Prof. Piotr Czaja, diekan Wydziału Górnictwa i Geoinżynierii AGH Andrzej Banaś
O tym co łączy górników i wojskowych, za co gwarkowie mogą wylądować w madejowym łożu, o szukaniu kluczy do ściany i noszeniu narzędzi za "starą strzechą" opowiada prof. Piotr Czaja, dziekan Wydziału Górnictwa i Geoinżynierii Akademii Górniczo-Hutniczej w rozmowie z Anną Górską.

Liczył Pan, ile razy był pod ziemią?__

Niby dlaczego musiałbym to liczyć?

Piloci wiedzą, ile zaliczyli lotów, kolejarze notują przejechane kilometry. A górnicy nic nie liczą?

Nie, bo oni prawie cały czas są pod ziemią (śmiech).

A swój pierwszy zjazd się pamięta?

Ja ten dzień na całe życie zapamiętałem, bo wtedy się przekonałem, że w kopalni faktycznie jest jak w wojsku. Po fryzurowym terrorze w technikum, przez wakacje urosły mi piękne długie włosy, sięgające ramion. Byłem fanem Beatlesów, grałem w zespole, bez nich nie wyobrażałem sobie życia. W pierwszym dniu praktyki od szefa usłyszałem: kudły ściąć, bo do hełmu nie pasują,
a jeszcze nie daj Boże do jakiejś maszyny cię wciągnie i koniec zabawy pod ziemią. No i do dziś mam jeżyka na głowie.

Ponoć młodzi, jak już zjadą szybem na dół, dostają w pierwszym dniu porządnie w kość?__

Tak, mają np. przynieść "klucze do ściany", których oczywiście być nie może. Albo wypatrywać Skarbnika.

I co, dają się nabrać?__

Każdy bez wyjątku.

Ciężki jest los gwarka?__

Myślę, że w przeszłości był trudniejszy. Przez pięć lat byli chłopakami na posyłki, nosili skrzynię
z narzędziami za "starą strzechą", bacznie ucząc się sztuki górniczej. Dopiero potem zostawali gwarkami. Górnikiem w jeden dzień się nie zostaje. Kandydat musi dojrzeć do tego zawodu, umieć podejmować słuszne decyzje. Bo błąd jednej osoby może pozbawić życia wszystkich. Tak to już jest w górnictwie - jeden za wszystkich i wszyscy za jednego.

No nie ma żartów, prawdziwe wojsko!__

Zgadza się. Bez dyscypliny u nas ani rusz. Tak było także w dalekiej przeszłości. Górnicy mieli dostęp do cennych kruszców, jak na przykład srebro. W XIII, XIV czy XV wieku nie było jeszcze żadnych systemów zabezpieczających przed ewentualnym przyswojeniem sobie wydobytego
w mozole skarbu, a niektóre mogły kosztować majątek.

A zatem u górników obowiązywały rygorystyczne zasady, jasna i przejrzysta struktura, składanie meldunków - bardzo dokładny mechanizm, w których wszystkie trybiki chodziły jak w zegarku. Liczyło się też słowo górnika. Każdy składał przysięgę, w której wręcz prosił Boga o natychmiastową karę, gdyby uległ pokusie przywłaszczenia sobie czegoś, co wydobył, a co zgodnie z ówczesnym prawem należało do króla.
No i pochody zwane barbórkowymi macie wcale nie gorsze od tych uroczystych parad wojskowych?__

W pewnym sensie tak. Nasz Pochód Lisów jest piękny! Co prawda podpatrzyliśmy te parady górniczo-hutnicze u kolegów we Freibergu w Niemczech. Były one okazją zaprezentowania się braci górniczej swemu miastu. Czyniono to oczywiście w dniu św. Barbary, kiedy po uroczystościach w kościele, cała społeczność gwarecka udawała się na doroczne podsumowanie zysków i strat do odpowiednio dużego lokalu. Najczęściej była to miejscowa karczma.

I tam właśnie młode lisy czyli młodzi górnicy skakali przez skórę?__

Tak, tam też przyprowadzano młodych lisów, aby po stosownym egzaminie i ceremonii skoku przez skórę przyjąć ich do górniczego stanu. Skóra była - można dziś powiedzieć - bardzo przydatnym elementem odzieży ochronnej. Dało się na niej zjechać po pochyłościach podziemnych czeluści lub usiąść na zimnym i często wilgotnym podłożu.

Leżał Pan na sławnym madejowym łożu, bez którego nie odbywa się ani jedna karczma górników?__

Ja nie, ale inni tak.

A w dyby zakuto Pana?__

Wszystko robiłem, by do tego nie doszło.

Czyli?

Policja karczmy piwnej nie przyczepi się do gwarka schludnie ubranego, który polecenia prezesa pokornie wykonuje, dobrze się bawi i ładnie śpiewa. A ja to potrafię i bardzo lubię - zwłaszcza śpiewać. Ale byli na naszych spotkaniach wybitni mężowie stanu zwani VIP-ami, którzy wszystko robili, aby ich w dyby zakuto. A kiedy już się to stało kazali się sfotografować i zdjęcie w gabinecie powiesić. Jednym słowem - spotkał ich zaszczyt poniesienia kary za brak humoru i zgryźliwe pod adresem poddanych docinki.

Ale niech Pan szczerze powie: w karczmach swych górnicy świntuszą?__

Ależ skąd! Jedynie w niektórych sprawach wyrażają się dosadnie i szczerze. Jest to jedyne miejsce, gdzie można sobie pozwolić na lekko frywolne kawały, kiedyś zakazane pieśni, śpiewać i o szefie swoim najprawdziwszą prawdę bez konsekwencji wygłosić.

Profesor dzień przed karczmą wpisuje do indeksu studentowi pałę, a potem chłopaki siedzą jakby nigdy nic przy jednym stole?__

Nie tak całkiem, bo w karczmie jest Tablica Wyższa i Niższa i z reguły młodzież w tablicy niższej zasiada. Ale jest to okazja, aby ten Młody do swojego profesora podszedł i stuknął się kuflem piwa, i zaśpiewał coś wesołego. Tu nikt żadnej urazy do nikogo mieć nie może.

Jednym słowem, dobra zabawa do rana?__

Tak, mogę się pochwalić, że żadna inna uczelnia, żaden inny zawód nie ma tak ciepłej imprezy, podczas której wszyscy się integrują. I to nie są puste słowa. Nie zapominajmy, że po to karczmę wymyślono, by górnik raz do roku mógł sobie podczas biesiady odpocząć jak należy, wyluzować się na maksa, zapomnieć o stresie, który ma na co dzień. Na karczmie bawią się wszyscy razem
- młody, stary, doświadczony i zielony. Górnicy są uzależnieni od siebie, każdy jest odpowiedzialny za życie swoich kolegów.

Wybrane dla Ciebie

Kraków świętuje 35 lat samorządu. "Mieszkańcy czują się współgospodarzami miasta"

Kraków świętuje 35 lat samorządu. "Mieszkańcy czują się współgospodarzami miasta"

Próbował zamordować swoją partnerkę w pensjonacie w Zakopanem. Grozi mu dożywocie

Próbował zamordować swoją partnerkę w pensjonacie w Zakopanem. Grozi mu dożywocie

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska