Dla obu zespołów była to pierwsza w historii konfrontacja, bo Wieluń w poprzednich latach występował w drugiej grupie zaplecza męskiej ekstraklasy. Dla obu stron to spotkanie było zatem niewiadomą.
Wieluń może miał i słabszy początek sezonu, ale ostatnio jest na wysokiej fali, notując cztery zwycięstwa z rzędu. Najbardziej spektakularne odniósł w Piekarach Śląskich, gdzie pobił jednego z faworytów rozgrywek aż siedmioma bramkami. Być może właśnie rozmiary tej wygranej nieco sparaliżowały chrzanowian przed przerwą, bowiem zagrali słabo w obronie i nieskutecznie w ataku. - Właśnie pierwsza połowa przesądziła o naszej porażce – uważa Rafał Bugajski, trener MTS. - Owszem, mamy swoje problemy kadrowe, bo w Wieluniu zagraliśmy bez pięciu zawodników, w tym Marcina Skoczylasa, bezsprzeczne lidera naszego zespołu. Ciągle mamy problem z obsadą prawego skrzydła, gdzie szukamy awaryjnych rozwiązań. Jednak tym nie chciałbym się tłumaczyć z porażki.
O tym, że chrzanowianie grać potrafią, pokazał druga połowa, którą wygrali jedną bramką. Właśnie kilka minut po przerwie zbliżyli się do rywali na trzy bramki i wydawało się, że będą w stanie odwrócić losy pojedynku. Jednak potem gospodarze znowu odskoczyli na pięć goli i pilnowali wyniku na tyle, żeby ustrzec się nerwowej końcówki. - Na pewno nie mogę odmówić chłopcom ambicji, bo nie było meczu, żeby przeszli obok gry. Jednak o końcowych wynikach decydują detale i w nich – póki co – ustępujemy przeciwnikom.
MKS Wieluń – MTS Chrzanów 34:27 (20:12)
Bramki dla MTS: D. Skoczylas 10, Bogacz 4, Rola 4, Madeja 2, Orlicki 2, Romian 2, Stroński 2, Węgrzyn 1.