Polka w półfinale zmierzyła się z Węgierką Anną Kun, która w ćwierćfinale zwyciężyła Renatę Knapik-Miazgę i znalazła na nią sposób wygrywając 15:10.
W turnieju florecistów najlepiej z naszej czwórki reprezentantów spisał się Michal Siess. Polak awansował do strefy medalowej po wygranej w ćwierćfinale z Belgiem Stefem De Greefem 15:11. Reprezentant Polski kontrolował walkę od stanu 5:5, zdobywając sześć punktów z rzędu. Rywal zbliżył się na 11:13, ale to było wszystko, na co go było stać.
W półfinale nasz reprezentant trafił na kolejnego Belga Stefa Van Campenhouta i wygrał wyraźnie 15:7. W pojedynku o złoto pokonał Duńczyka Jonasa Winterberga-Poulsena 15:13.
- Tak jak ja, tak i moja przeciwniczka miałyśmy podobny pomysł na tę walkę, czekałyśmy na swoje błędy- mówi Martyna Swatowska-Wenglarczyk. - Byłyśmy bardzo cierpliwe, a kiedy tylko widziałyśmy okazję, to zadawałyśmy trafienia. Pod koniec walki zmieniłam troszkę decyzję, chciałam spróbować czegoś innego i na 20 sekund przed końcem, może mniej rywalka zaskoczyła mnie długimi natarciami, których nie udało mi się sparować. To zadecydowało o wyniku walki. Żałuję, mogłam rozegrać to trochę inaczej, ale tak naprawdę dużo mnie kosztował cały ten dzień. W tym dniu lepiej być nie mogło. Igrzyska Europejskie są dużym turniejem więc jak najbardziej ten wynik cieszy i jest to dobre sprawdzenie przed rywalizacją drużynową, bo za trzy dni mamy drużynowe mistrzostwa Europy, które są jednym z elementów kwalifikacji olimpijskiej. W czwartek będzie bardzo ważny dzień, a drugie miejsce dało mi dużo radości, również motywacji i pewności siebie jeśli chodzi o start w drużynie. Drugie miejsce wzięłabym w ciemno, bo celujemy z forma na drużynowy turniej, bo jest on dla nas ważniejszy.
