https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trener Roku. Radosław Zawrotniak: Sukces moich zawodniczek to dobry scenariusz na książkę

Jacek Żukowski
Radosław Zawrotniak pracuje jako trener w AZS AWF Kraków
Radosław Zawrotniak pracuje jako trener w AZS AWF Kraków Andrzej Banaś
Jako zawodnik Radosław Zawrotniak wygrał plebiscyt na „10 Asów Małopolski” za 2008 rok, a teraz jest najlepszy w kategorii trener, z AZS AWF Kraków. Nasz srebrny medalista w szpadzie z Pekinu z 2008 r., utrzymuje się na topie.

Był pan najlepszy jako zawodnik, a teraz jako trener.

Jestem zachwycony, zawsze o tym marzyłem. Uważam ten Plebiscyt za bardzo znaczący, jest mi bliski, związany z miejscem mojego zamieszkania, jest obiektywny.

Można porównać, która nagroda za 1. miejsce bardziej cieszy – jako trenera, czy zawodnika?

Kiedyś chciałem być wyróżniony jako zawodnik i to mi się udało, za sukces olimpijski, a teraz jest to ogromne wyróżnienie. To wielka sprawa. Dwie moje zawodniczki pojechały na igrzyska, zdobyły medale olimpijskie i to w takich okolicznościach! Można powiedzieć, że to jest gotowy scenariusz na książkę. Nie tylko jeśli chodzi o aspekt sportowy, ale i społeczny.

Niewiele zabrakło, by tylko Renata Knapik-Miazga była w tej drużynie, a Aleksandry Jareckiej by nie było…

Tak, ale zawsze mi się wydawało, że trzeba walczyć do samego końca, nawet jeżeli jesteś z góry przez większość osób skazany na porażkę, że nie wygrasz z systemem, to się nie poddawaliśmy. Słowa Jana Pawła II „Nie lękajcie się” sprawdzają się. Jeżeli czujesz, że masz rację, że stoisz po stronie prawdy, to nie ma co się bać. Myślę, że opatrzność nad nami czuwała.

Jest paralela między tym, co się stało, a walką szermierczą, która często rozstrzyga się w ostatnich sekundach. Bo Ola została uwzględniona w kadrze w ostatnim momencie.

To jest wszystko modelowo-książkowe, nieprawdopodobnie bajkowe. Te okoliczności sprawiają, że doceniono i mnie, i moje zawodniczki.

Ostatnie trafienie, decydujące o brązowym medalu dla Polski zadała właśnie Ola.

Cała historia ułożyła się tak, że to właśnie Ola przysporzyła sukcesu Polsce, sobie.

Przeżywał pan ten decydujący mecz przed telewizorem?

Tak, ten decydujący mecz właśnie w takich okolicznościach. Byłem na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu, a na dzień przed startem drużyny wyjechałem. Taką miałem opcję z Polskiego Komitetu Olimpijskiego i Polskiego Związku Szeremierczego. Kto ustalił taki grafik? Trudno powiedzieć. Jedni zwalają na drugich.

To trochę kuriozalna sytuacja…

Uważam, że to było zrobione celowo. Brałem pod uwagę, że tak będzie. Moje dziewczyny były na to przygotowane. Wszystkie treningi, które miałem zaplanowane z Olą i Renatą, zrobiłem do samego końca. Były gotowe do walki.

W chwili, w której wywalczyły medal, jakie uczucie panu towarzyszyło? Pociekła łza, były gest radości, satysfakcji?

Emocje były skrajne. Nie potrafię nawet tego opisać. Zaniemówiłem. Cieszyłem się, ale po tej całej batalii i walce, zresztą podobnie było przed IO w Tokio, gdzie w ogóle nie pojechałem, przypomniałem sobie tę całą drogę – tysiące treningów, lekcji indywidualnych, rozmów. Z jednej strony była radość, ale też zdawałem sobie sprawę jaki to był ogromny wysiłek, może ból nawet.

Został w panu żal, że Ola nie mogła powalczyć w turnieju indywidualnym?

Tak, mam ogromny żal z tego powodu, do ludzi którzy zarządzają Polskim Związkiem Szermierki. Nie byłem w stanie, z punktu widzenia honoru, złożyć papierów na konkurs na trenera kadry. Nie z tymi ludźmi… Widać teraz, jakie jest zamieszanie, z każdą najmniejszą sprawą jest problem. Ale już się z tym nie męczę, osiągnąłem cel. Zawodnicy nie mają znaczenia dla tych ludzi, to są tylko pionki w grze, a liczą się stołki, kasa.

Porozmawiajmy o przyjemniejszych rzeczach. Jak długo pracuje pan z Olą i Renatą w klubie?

Z Renatą zacząłem pracować po śmierci Piotra Hamera (w lipcu 2020 r.), który był jej trenerem, z Olą natomiast trzy lata wcześniej. Hamer był też moim trenerem więc bardzo podobne ćwiczenia robiliśmy. Z Renatą znamy się bardzo długo. Nawet jak była w innym klubie, to razem jeździliśmy na Pucharu Świata. Ona obserwowała moje walki, a ja jej. Podpowiadaliśmy sobie w trakcie walk. Oboje przeszliśmy przez Krakowski Klub Szermierzy, ale minęliśmy się, bo jak ona przyszła do niego, to ja odszedłem do AZS AWF Kraków. Bardzo dobrze znałem jednak Renatę, widziałem, jak funkcjonuje jako zawodniczka. A teraz to pomaga w pracy.

Obecnie Renata Knapik-Miazga pracuje w USA na Uniwersytecie Pensylwanii. Można powiedzieć, że wasza współpraca się skończyła?

Nie, absolutnie nie. Nadal współpracujemy. Dzwonimy do siebie. Mimo, że jest trenerem, to stwierdziła, że chyba wystartuje na najbliższych mistrzostwach Polski i być może na Pucharach Świata. W kwietniu wróci do Krakowa i znów zacznie się nasza wspólna praca. Potrenujemy dwa – trzy miesiące. Renata nie składa broni. Ma teraz prawo do przerwy, odpoczynku. Jest po igrzyskach, wraz z koleżankami zrobiła coś wielkiego. Wykorzystuje przerwę, ale myślę, że jeszcze ją zobaczymy na planszy, na pewno nie kończymy współpracy.

A jak wygląda sytuacja z Olą, trenuje?

Od czasu do czasu przychodzi do klubu, raczej rekreacyjnie. W tej chwili jest na aplikacji adwokackiej i przygotowuje się do ciężkiego egzaminu adwokackiego. A co będzie dalej, to zobaczymy. Na pewno chciałaby pojechać jeszcze na igrzyska i powalczyć indywidualnie, ale muszą się stworzyć okoliczności do tego. Jak mamy przeżywać to co było, to ja już nie mam siły na to.

Gdyby porównywać medal mistrzostw świata z tym olimpijskim to mimo, że był złoty w drużynie na MŚ (w 2023 r. z udziałem Renaty Knapik-Miazgi), to chyba bardziej należy cenić ten olimpijski?

Na pewno przez fachowców bardziej ceniony jest medal olimpijski, bo to jest impreza wysokiej rangi, ale złoty medal MŚ jest również czymś bardzo cennym, bo to się nigdy wcześniej nie zdarzyło jeśli chodzi o drużynowy turniej szpadzistek. Na MŚ jest dużo większa rywalizacja, ma to ciężar gatunkowy szczególnie w roku przed Igrzyskami Olimpijskimi. To są inne imprezy, ale nie ma co porównywać, medal olimpijski to jest to, o czym sportowiec marzy przez całe życie i do tego dąży, a MŚ są co roku. Magia 4-lecia powoduje tę ważność. Jak czegoś jest mało na rynku, to to jest drogie.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska