Andrychowianie mieli kłopoty z wejściem w mecz. W dodatku pod koniec premierowej odsłony nogę przykręcił Marcin Kantor, jeden z liderów zespołu, który do końca spotkania nie pojawił się na parkiecie. - Kadrę mamy na tyle szeroką, że nie muszę ryzykować zdrowiem zawodników – tłumaczy Rafał Legień, trener andrychowskich siatkarzy. - Im dłużej to spotkanie trwało, to mój zespół bardziej się rozkręcał.
W drugiej partii andrychowianie kontrolowali grę. W trzeciej utrzymywali dwu- lub trzypunktową zaliczkę, ale na własne życzenie doprowadzili do dramatycznej końcówki, którą wygrali na przewagi.
Czwarty set rozpoczął się prowadzeniem miejscowych 5:1. Potem jednak zrobiło się 6:5. Później prowadzili andrychowianie, ale końcówka należała do miejscowych.
W dogrywce emocje sięgnęły zenitu. Gospodarze prowadzili już 13:11. Jednak andrychowianom udało się doprowadzić do remisu 14:14, a walcząc na przewagi zachowali więcej zimnej krwi. - Chłopcy wytrzymali ciśnienie – cieszył się trener Legień – Odrobiliśmy pracę domową, bo w play-off gra się na zwycięstwa. W imieniu drużyny dziękujemy kibicom za doping. Dzięki niemu czuliśmy się jak we własnej hali. Fani przybyli w sile jednego autokaru. Wpierali nas też sponsorzy i burmistrz Tomasz Żak.
TKS Tychy – MKS Andrychów 2:3 (25:21, 17:25, 27:29, 25:22, 16:18)
MKS: Syguła, Zborowski, Kantor, Gaweł, Żłobecki, Munik, Guzdek (libero) oraz Maryon, Gandyk, Gawina, Macek.
Stan play-off (do 2 zwycięstw): 1:0 dla MKS.