Porażka jest dla oświęcimian o tyle bolesna, bo nie potrafili pójść za ciosem po rozgromieniu na własnym boisku KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 4:1. Z kolei dla Karpat było to pierwsze jesienne zwycięstwo. - Nie rozpatrywałbym tego spotkania w kategoriach zlekceważenia rywala – uważa Sebastian Stemplewski, trener Soły. - Odkąd pamiętam, z teoretycznie słabszymi rywalami zawsze ciężko nam się grało. Mieliśmy świadomość, że gospodarze skupią się na obronie własnego przedpola. Liczyłem, że - jak Przemek Knapik skruszył mur - i objęliśmy prowadzenie, pójdzie nam lepiej. Myliłem się. Jeden błąd sprawił, że rywale po przerwie doprowadzili do remisu. Może zabrakło nam trochę chłodnych głów. Potem chcieliśmy wziąć wszystko, a nie mamy nic, bo straciliśmy drugą bramkę.
Oświęcimianie po porażce w Krośnie spadli na 12. pozycję i mają tylko trzy punkty przewagi nad otwierającymi strefę spadkową Orlętami Radzyń Podlaski, a w najbliższej kolejce pauzują, więc po jej zakończeniu mogą się znaleźć już „pod kreską”.
- Fakt, że jesienią brakuje nam powtarzalności, dlatego balansujemy na granicy stref bezpiecznej i spadkowej, a w poprzednich latach byliśmy w ścisłej czołówce – wspomina Stemplewski. - Jednak zreformowana trzecia liga jest silniejsza od tej w układzie małopolsko-świętokrzyskim. Brakuje nam zwycięstw na własnym boisku, które w przeszłości było naszym atutem. Gdybyśmy wygrali ze Spartakusem i Podhalem, to - mając o pięć, czy sześć punktów więcej - bylibyśmy tuż poza podium, czyli byłoby tak, jak w poprzednich sezonach.
W Krośnie trener oświęcimian miał trudną sytuację kadrową. - Miałem na ławce tylko dwóch zdrowych zawodników – wyjawia Stemplewski. - Pewnie, że tłumaczenie porażki absencjami byłoby drogą na skróty, ale też, kiedy szło ciężko, pole manewru było ograniczone.
Sole szykuje się zatem gorąca końcówka jesieni. - To dlatego, że po pauzie przyjdzie nam się potykać z innymi zespołami z pogranicza stref bezpiecznej i spadkowej – zwraca uwagę Stemplewski. - Mam nadzieję, że presja wyniku wyzwoli w chłopcach sportową złość.
Trener Soły chciałby wykorzystać wolny termin na sparing, ale to może być trudne. - Obdzwoniłem wiele klubów, także ekstraklasowych, bo mają wolne. Nikt nie chce grać, bo zazwyczaj zawodnicy z „jedynki” będą grali w rezerwach – wyjawia Stemplewski.