Trzebiński szkoleniowiec w mocnych słowach podkreślił niesprawiedliwość futbolu. - Liga mocno nas skarciła, bo przecież pierwszą bramkę sprezentowaliśmy rywalom po samobójczym trafieniu – przypomniał Robert Moskal. - Powiedziałem przed sezonem, że na szczeblu międzywojewódzkim trzeba umieć wykorzystać swoje okazje, bo nie będzie ich już tak wiele, jak to było w czwartoligowych zmaganiach. Rywale swoje okazje wykorzystali.
Trzebinianie po rocznej przerwie powrócili w szeregi trzecioligowców. Ich pierwsza przygoda ze szczeblem międzywojewódzkim była tylko rocznym epizodem, wtedy jeszcze w układzie małopolsko-świętokrzyskim. Teraz przychodzi im walczyć już w makroregionie, czyli z udziałem drużyn z czterech województw, bo jeszcze w lubelskiego i podkarpackiego. Tak jak w poprzednich konfrontacjach z KSZO, tak i podczas inauguracji, katem trzebinian okazał się Michał Stachurski. - W tym meczu zabrakło nam takiego rasowego snajpera, jakiego mieli rywale – żałował Robert Moskal. - Nasz młody napastnik Paweł Piskorz przecież dopiero uczy się seniorskiego grania. Przydałby się nam ktoś taki jak Roman Stepankov, którego staraliśmy się pozyskać z drugoligowej Puszczy Niepołomice. Jednak temat ostatecznie upadł. Nie byliśmy w stanie przeskoczyć pewnych spraw organizacyjnych związanych z zaangażowaniem zawodnika spoza Unii Europejskiej. W sparingach ten zawodnik spisywał się bardzo dobrze. Podczas inauguracji zabrakło jeszcze bawiącego na wakacjach Michała Kowalika, który od lat jest naszym wiodącym strzelcem.
Trzebiński szkoleniowiec nie rozdziera jednak szat z powodu pechowej porażki. Liczy, że może uda się jeszcze wzmocnić zespół. Okienko transferowe otwarte jest do końca sierpnia. - Szukamy jeszcze napastnika – wyjawił Moskal. - Jeśli nie uda nam się nikogo zakontraktować, dogramy tym składem, którym już dysponujemy. Być może uda się pozyskać kogoś więcej niż tylko napastnika.
Robert Moskal był zadowolony z tego, że na boisku nie było widać różnicy pomiędzy jego zespołem, a KSZO, który poprzedni sezon zakończył na drugim miejscu, a w obecnych rozgrywkach zespół reprezentujący ziemię kielecką nie ukrywa także mistrzowskich aspiracji. - Nie możemy oglądać się za siebie i łatwo rozgrzeszać się z ładnych dla oka porażek – podkreśla trener MKS. - Futbol jest wymierny i wygrywa ten, kto strzeli więcej bramek. Można to zrobić także prezentując brzydki futbol. Doszło do nas kilku doświadczonych zawodników, którzy dodali jakości naszej grze. Potrzeba nam cierpliwości i...odrobiny szczęścia.