
Hurtowe stawki za energię elektryczną w niektóre dni szokują: jeszcze niedawno przekraczały nieznacznie 210 zł za megawatogodzinę, a dziś potrafią dojść do... 2500 zł. Gaz jest w Europie kilkanaście razy droższy niż półtora roku temu. Ceny węgla na światowych rynkach pobiły historyczne rekordy o... 300 procent. Czy i kiedy skończy się to szaleństwo?

Taryfy PGNiG dla gospodarstw domowych wzrosły w rok o 80 proc. i mają być – wedle planów rządu – zamrożone do 2027 r. (PGNiG dostanie rekompensaty z naszych podatków). Firmy i samorządy muszą się nastawić na to, że zapłacą za gaz nawet ponad 6 razy więcej niż w 2019 roku.

Gospodarstwa domowe będą mogły od początku sierpnia kupić węgiel po 996,60 zł za tonę (do 3 ton na dom), ale z prostych wyliczeń wynika, że 3 mld zł państwowej dotacji wystarczy dla ok. 930 tys. domów - a węglem pali 4,3 mln. Firmy i samorządy nie zostały objęte dopłatami, więc są skazane na ceny rynkowe – zapewne ponad 3 tys. zł za tonę. Spadek cen wydaje się mało prawdopodobny, ponieważ cała Europa będzie szukać jesienią źródeł energii alternatywnych wobec rosyjskiego gazu, a także (już zakazanego w UE) węgla.

Wiatraki i fotowoltaika pozwalają nam zaoszczędzić miliony ton piekielnie drogiego węgla. W połowie lipca wiatraki na morzu produkowały nam tyle energii, ile elektrownie oparte na węglu kamiennym; gdybyśmy mieli wiatraki także na lądzie, zaoszczędzilibyśmy wiele milionów ton węgla i nie trzeba by go teraz importować za grube pieniądze.