Sąsiedzi działki w Śmignie, na której stanąć ma hala produkcyjna o kubaturze ok. 5 tysięcy metrów sześciennych, mają żal do urzędników z gminy oraz wójta, że ci przedkładają interes inwestora nad ich spokój i zdrowie. O rozpoczynającej się budowie dowiedzieli się niespełna dwa tygodnie temu, gdy na placu pojawili się robotnicy, znacząc teren i wybierając ziemię pod fundamenty.
Działka Stanisława Wijasa bezpośrednio sąsiadowała z tą, na której powstać ma hala. Gdy inwestor rok temu złożył w gminie wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy i je otrzymał, Wijas został o tym zawiadomiony. Zgodnie z prawem mógł się do tych zamierzeń ustosunkować.
- W dwa dni zebraliśmy 40 podpisów przeciwko tej inwestycji. Dołączyliśmy je do odwołania od decyzji urzędników. Gmina uwzględniła nasze racje i postępowanie w sprawie umorzyła - mówi pan Stanisław. Ludzie byli przekonani, że temat został definitywnie zakończony.
Przeliczyli się. Inwestor ani myślał się wycofywać ze swoich planów. Niedługo po porażce przeprowadził procedurę zmiany gruntu i teren widniejący do tej pory jako rolny utwardził, przekształcając w parking. Jednocześnie dokonał podziału nieruchomości, dzieląc ją sprytnie na dwie działki.
- Jedna z nich jest w kształcie litery „U”. To pas szeroki na 3-4 metry, który okala główną działkę, przeznaczoną pod zabudowę. Dzięki temu inwestor mógł realizować formalności bez konieczności konsultowania tego z sąsiadami i informowania ich o swoich planach - mówi Ewa Witek, której dom znajduje się najbliżej planowanej inwestycji.
W listopadzie ubiegłego roku przedsiębiorca złożył w gminie ponownie wniosek o uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy pod halę i niedługo potem ją otrzymał. - Gdy w styczniu zapytałem wójta o to, czy dla tego obszaru toczą się jakieś działania, odpowiedział mi, że mogę być spokojny. Jak się później okazało, decyzja była już wydana - oburza się Wijas.
Arkadiusz Mikuła, wójt Lisiej Góry, zupełnie inaczej zapamiętał tę rozmowę. - Nic takiego nie padło z moich ust. Na pytanie pana Wijasa stwierdziłem, że w tej sprawie jestem „między młotem a kowadłem” i mimo oporu ze strony mieszkańców nie mam podstaw do tego, aby odmówić inwestorowi wydania tej decyzji - twierdzi.
Stanisław Wijas przez blisko cztery miesiące bezskutecznie zabiegał o potwierdzenie na piśmie, że warunki zabudowy dla oprotestowanej hali rzeczywiście zostały wydane. W gminie i w powiecie odmawiali mu tłumacząc, że nie jest stroną postępowania. Informacja trafiła do jego rąk dopiero 27 czerwca, gdy sprawa weszła już w kolejny etap. Inwestorowi udało się w międzyczasie zdobyć pozwolenie na budowę i bez zwłoki przystąpił do realizacji inwestycji. - Teren ten w studium zagospodarowania przeznaczony jest pod zabudowę mieszkaniową. Nie po to ludzie budowali tutaj domy, by za oknami mieć zakład produkcyjny, tiry i ciągły huk - skarży się Ewa Witek. W piśmie przesłanym do mediów pisze, że „inwestor to lokalny biznesmen i sponsor m.in. dożynek, który cieszy się w gminie parasolem ochronnym”. Kontrowersje podsyca fakt, że dokumentację projektową planowanej hali opracowywała firma ojca wójta. - Mieszanie mojej rodziny w konflikt sąsiedzki to cios poniżej pasa - oburza się Arkadiusz Mikuła. Nie widzi niczego niestosownego w tym, że jego rodzic brał udział w projektowaniu nowej hali. - Taki ma zawód. Zajmował się nim na długo przed tym, zanim ja zostałem wójtem - dodaje. Zaprzecza twierdzeniom, jakoby właściciel firmy Alumax cieszył się w gminie szczególnymi względami.
- Inwestor uzyskał wszelkie wymagane prawem budowlanym uzgodnienia i decyzje zarówno w urzędzie gminy, jak i starostwie powiatowym. Jego zaangażowanie w sponsoring na rzecz gminy nie miało w tym przypadku żadnego znaczenia - zarzeka się Arkadiusz Mikuła.
Przedsiębiorca przebywa za granicą. Łukasz Pyrek,dyrektor zarządzający w firmie Alumax - w imieniu szefa - przekonuje, że sąsiedztwo hali nie będzie uciążliwe dla mieszkańców.
- Skręcane będą w niej jedynie konstrukcje aluminiowe, a to nie generuje jakiegoś potężnego hałasu. Zresztą, po drugiej stronie drogi, stoi już od dawna podobny obiekt i jego sąsiedztwo ludziom do tej pory nie przeszkadzało - zauważa. Twierdzi, że na wydzielonym pasie wokół hali posadzone zostaną tuje i krzewy, dzięki którym odgłosy dochodzące z hali mają być dodatkowo tłumione.
WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 12