Jak zbrodnicze działania Rosji na terenie Ukrainy wpłyną na gospodarkę w Krakowie i Małopolsce? Czy powszechne turbulencje i sektorowe tsunami (patrz: rynek mieszkań) okażą się chwilowe? By odpowiedzieć na te pytania, trzeba by znać datę i warunki zakończenia wojny. Na razie takiej wiedzy nie ma nikt, a małopolscy i krakowscy przedsiębiorcy, i ci działający w skali globalnej, i ci całkiem lokalni, odczuwają coraz silniej skutki największego od II wojny światowej konfliktu zbrojnego w Europie – zarówno bezpośrednie, związane z działaniami wojennymi w miejscach, gdzie część naszych firm ma swe fabryki, kontrahentów i klientów, jak i pośrednie, będące pochodną sankcji nakładanych na Rosję i Białoruś.
Szlaban na wschodzie. Fabryki znajdą innych odbiorców
Wedle GUS, w 2021 roku małopolskie firmy eksportowały do Rosji głównie maszyny i urządzenia oraz produkty chemiczne, pojazdy (ciężarówki) i tworzywa sztuczne. Wiele z tych produktów objętych zostało zachodnimi sankcjami, w tym zakazem przekazywania reżimowi Putina nowoczesnych technologii, które mogą być wykorzystane w celach wojskowych. Prowadzi to do ograniczenie eksportu towarów wysyłanych dotąd na Wschód przez małopolski przemysł. Nasze fabryki mogą sobie jednak poradzić z tym wyzwaniem, bo na ich produkty jest na świecie duży popyt.
Małopolski import z Rosji skupiał się dotąd w 80 proc. na surowcach, przede wszystkim ropie, gazie (używamy go w Małopolsce m.in. do produkcji nawozów) oraz węglu (dla lokalnych kotłowni i gospodarstw domowych). Rząd deklaruje całkowitą rezygnację z tych zakupów, więc musimy zapewnić sobie dostawy z alternatywnych kierunków. Wiadomo, że – przynajmniej na początku – oznaczać to będzie wyższe koszty; już dziś widać to choćby w przemyśle nawozowym, co przekłada się na koszty produkcji rolnej – i na ceny żywności.
Jedno jest pewne: małopolscy przedsiębiorcy muszą się nauczyć funkcjonować w realiach rekordowo drogich paliw (ropa w ostatnim tygodniu znów skoczyła z poziomu 100 dol. za baryłkę w okolice 120 dol.) i rekordowo drogiej energii (kraje unijne chcą w tym roku zmniejszyć zużycie gazu z Rosji o dwie trzecie). Równocześnie część z nich musi poszukać nowych rynków zbytu, a niektórzy zmuszeni są przenieść produkcję z Ukrainy do Polski.
Turystyka w Krakowie: z piekła do nieba i z powrotem?
Strach o przyszłość zagościł też w sponiewieranej przez pandemię krakowskiej turystyce. Hotele, schroniska, pensjonaty oraz ściśle powiązane z koniunkturą w tej branży bary, kawiarnie i restauracje są dzisiaj pełne, czego nikt się miesiąc temu nie spodziewał. Obłożenie w większości obiektów w Krakowie skoczyło z 20-30 procent do 90-100 proc. z uwagi na zakwaterowanie Ukraińców. Wiadomo jednak, że jest to sytuacja przejściowa, na parę tygodni. A kluczowi dla krakowskiej turystyki klienci z Zachodu masowo anulują rezerwacje. Zainteresowanie Polską, jako „krajem frontowym”, radykalnie spadło i może się to nie zmienić, dopóki trwa wojna. Rykoszetem uderzy to zapewne także w przychody krakowskiego lotniska. Warto podkreślić, że podobnie jak podczas pandemii Kraków ma tu większy problem niż pozostała część Małopolski, gdzie dominuje turystyka krajowa.
Z drugiej strony wojenny kryzys oznacza – przynajmniej dla części firm – szanse na rozwój. Silny w Małopolsce przemysł spożywczy (Maspex, Konspol, Foodcare, Wawel, Koral czy skawiński Bahlsen oraz liczne mniejsze firmy, np. w Liszkach, na Podhalu itp.), ale też kosmetyczny, chemii gospodarczej, artykułów higienicznych czy farmaceutyczny mogą liczyć na znaczące zwiększenie przychodów. Kraków i Małopolska stały się głównym obok Mazowsza kierunkiem migracji uchodźców. To oznacza około 500 tys. nowych konsumentów na miejscu - w regionie (w tym 150 tys. w samej stolicy i jej okolicach), oraz – na dziś - 2,5 mln w skali kraju. Kolejna szansa na zwiększenie produkcji i przychodów bierze się stąd, że wiele fabryk w Rosji i Białorusi zostało odciętych od europejskiego rynku z powodu sankcji i bojkotów, zaś zakłady w Ukrainie często nie działają normalnie z uwagi na wojnę.
Z punktu widzenia przedsiębiorców niezwykle ważne jest także pojawienie się w Małopolsce ok. 200 tys. potencjalnych pracowników. Wprawdzie są to w 90 proc. kobiety, ale mogą one z powodzeniem wypełnić luki kadrowe w takich branżach, jak handel, gastronomia, hotelarstwo i turystyka (zwłaszcza poza Krakowem, gdzie kryzys nie będzie tak odczuwalny), ale też logistyka, przemysł przetwórczy i rolnictwo.
- Te osoby nie powinny pić mleka. Jeżeli masz te przypadłości, ogranicz picie mleka
- To są objawy nadmiaru soli w organizmie. Zobacz niebezpieczne skutki uboczne
- Co zużywa najwięcej prądu w domu? Pralka, ładowarka a może lodówka? Sprawdź!
- W Krakowie powstaje handlowe monstrum. Już widać zarys! [ZDJĘCIA Z DRONA]
- Kąpielisko na Zakrzówku zmieniło się całkowicie. Czy na lepsze?
