Nie będę ukrywał, że Ruud Gullit to jeden z piłkarskich idoli mojej młodości, piłkarz, który mnie fascynował tyleż fryzurą (w tamtych czasach ekstrawagancja nie była znakiem rozpoznawczym sportowców), co umiejętnościami. Milan z końca lat 80. był jedną z najwspanialszych drużyn klubowych, jaką kiedykolwiek miałem możliwość oglądać. To wszystko nie daje Holendrowi mandatu do tego, by być wyjątkowym autorem, a jednak okazało się, że i na tym polu ma talent ponadprzeciętny (choć z pewnością przy pisaniu korzystał z pomocy zawodowca).
Książka „Jak oglądać piłkę nożną” ujmuje polotem, ale nade wszystko przenikliwością. Czasem wydaje się, że porusza tematy nazbyt oczywiste, nie skażone walorem oryginalności. A jednak to bardzo mylne wrażenie. Gullit rozbiera na czynniki pierwsze wszystko to, co składa się na pracę piłkarza w taki sposób, że ma się ochotę - co za paradoks - natychmiast odłożyć książkę i zacząć oglądać mecz, by sprawdzić, czy zdołamy dostrzec na boisku to samo, co nasz mentor.
Jedna uwaga dotycząca tłumaczenia, skądinąd bardzo dobrego. W redakcji walczę z określeniami „krótki” i „długi” słupek, nakazując autorom używania poprawnych stwierdzeń „bliższy” i „dalszy”. Teraz dojdzie mi perswadowanie, by nie wzorowali się w tym względzie na polecanej przeze mnie książce Gullita.
https://www.dziennikpolski24.pl/sport/sportowa-polka-recenzje-ksiazek/Follow https://twitter.com/sportmalopolska