Czytaj także:
Rzecznik wadowickiego magistratu Stanisław Kotarba twierdzi, że wspomniane rodziny nie były zainteresowane przeprowadzką w to miejsce. Przyznaje, że gmina nie prowadziła rozmów o ewentualnym meldunku do budynku w Kleczy z innymi osobami z listy oczekujących na mieszkania komunalne. Dlaczego? - Bo najważniejsze było zapewnienie lokali osobom z wyburzonych budynków - mówi Kotarba.
Sytuację wykorzystała Joanna G. Choć sama nie była na liście oczekujących na mieszkanie komunalne, bo mieszkała w gminnym lokum na osiedlu XX-lecia, zaproponowała miastu zamianę. Źle na tym nie wyszła. Ze swojego 48-metrowego mieszkania przeniosła się do domu o powierzchni 260 metrów kwadratowych z dwiema łazienkami i tarasem. Do jej dyspozycji jest również duży ogród.
Gmina kupiła dom 11 lat temu. Wielu mieszkańców miasta, w tym radny Mateusz Klinowski, bije się z myślami, jak zatem doszło do tego, że do dziś do budynku w Kleczy, nie wprowadzono innych rodzin, które proszą o wolne lokum. Radny doszukuje się tutaj nieprawidłowości. - Ta urzędniczka pracowała w komisji wyborczej. Jej zamieszkiwanie w tym budynku rzuca cień podejrzeń o wykorzystywanie publicznych środków w celu opłacania politycznych przysług - mówi Mateusz Klinowski.
Nie wyklucza, że sprawę odda do prokuratury. Miejscy urzędnicy teraz twierdzą, że z zameldowaniem do tego budynku innych osób jest kłopot, bo jedna z sąsiadek wykupiła drogę i do posesji nie ma już dojazdu.
- To kompromitacja włodarza miasta. Przecież zgodnie z zapowiedziami pani burmistrz miało być tu nawet osiem rodzin - podkreśla Mateusz Klinowski.
Joanna G. nie chce komentować sprawy.
Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!
Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**
Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail