Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Flis: Wybory w Rzeszowie mogą być cenną polityczną lekcją

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
02.12.2009 krakow , ..n/z: dr jaroslaw flis , glowa , glowka , portret , ..fot. andrzej banas / polskapresse ..gazeta krakowska *** local caption *** `
02.12.2009 krakow , ..n/z: dr jaroslaw flis , glowa , glowka , portret , ..fot. andrzej banas / polskapresse ..gazeta krakowska *** local caption *** ` brak
Widzieliśmy przy okazji przedterminowych wyborów w Elblągu, czy w wyborach uzupełniających do Senatu w Rybniku, że jedną ze składowych sukcesu konkretnego obozu jest wiara we własne siły. Na pewno zwycięstwo w takich wyborach po zjednoczeniu opozycji będzie dużą zachętą do zjednoczenia, przynajmniej w wyborach senackich - mówi dr Jarosław Flis, socjolog.

Wynik wyborów prezydenckich w Rzeszowie wydaje się być znany, prawda?

To jest zawsze pewna pułapka. Im bardziej w polityce wydaje się, że coś jest pewne, tym bardziej zmniejsza się szansa, że takim jest na pewno. Ale w zasadzie jedynym, co w tej chwili może zaciążyć nad tym wynikiem, przy tych sondażach, to scenariusz, gdy zwolennicy Konrada Fijołka, wspólnego kandydata opozycji, uznają, że sprawa jest rozstrzygnięta i nie pójdą głosować, a jego przeciwnicy się zmobilizują. Aczkolwiek, to są bardzo rzadkie przypadki, dlatego, że z innych doświadczeń wiemy, iż w takich wyborach, które mają charakter sygnalizacyjny, mają charakter pewnego sparingu przed głównym starciem, bardziej się mobilizują zwolennicy tych sił, które są w opozycji do rządu na poziomie krajowym.

Niektóre sondaże dają Konradowi Fijołkowi zwycięstwo już w I turze. To chyba jednak mało prawdopodobne, jak pan myśli?

Doświadczenie ostatnich wyborów w Warszawie, czy we Wrocławiu pokazały, że w sytuacji, kiedy nawet opozycja nie była zjednoczona, były możliwe tego typu rozstrzygnięcia. Od tamtego czasu partia rządząca tak jakby trochę osłabła w sondażach, opozycja wystawiła jednego kandydata, poza tym dodatkowym atutem pana Fijołka jest to, że cała trójka pozostałych kandydatów to osoby, które nie uczestniczyły wcześniej w zarządzaniu Rzeszowem, nie działały we władzach lokalnych. Dwójka jest w ogóle spadochroniarzami, a pani Leniart jest osobą bez realnego doświadczenia w rządzeniu miastem. To także daje przewagę kandydatowi opozycji.

Co znamienne, Zjednoczona Prawica nie wystawiła w tych wyborach jednego kandydata.

To skomplikowana rozgrywka, bo ona ma początek w personaliach, ale ma też początek w konflikcie w Zjednoczonej Prawicy. Kiedyś kolejarze powiedzieli mi, że każda katastrofa kolejowa ma co najmniej dwie przyczyny. Jedną jest ta dość zaskakująca wolta prezydenta Ferenca, który zdecydował się poprzeć kandydata spoza jego obozu, spoza jego otoczenia, spoza miasta. To, jak mówiłem, ruch dość zaskakujący. Solidarna Polska i sam Marcin Warchoł wykorzystali tę szansę. Pewnie Prawo i Sprawiedliwość też mogło to wykorzystać, bo ich szanse na samodzielne zwycięstwo w mieście wojewódzkim są dość teoretyczne. Poparcie Ferenca mogło być atutem. Ale sytuacja zdarzyła się w apogeum napięć w niegdyś Zjednoczonej Prawicy i dlatego PiS postanowiło nie odpuścić - lokalne struktury i centrala z pełnym błogosławieństwem sięgnęli po swoją kandydatkę. Jeszcze raz potwierdziła się ta sytuacja, którą widzieliśmy, jeśli chodzi o Prawo i Sprawiedliwość w większości miast wojewódzkich w Polsce, w ogóle w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. Tam Prawo i Sprawiedliwość jest wystarczająco silne, żeby zawsze zająć drugie miejsce, ale nie wystarczająco silne, żeby wygrać.

Jaki ten wynik może mieć wpływ na polską politykę czy najbliższe wybory parlamentarne?

Wpływ będzie miał pośredni. Widzieliśmy przy okazji przedterminowych wyborów w Elblągu, czy w wyborach uzupełniających do Senatu w Rybniku, że jedną ze składowych sukcesu konkretnego obozu jest wiara we własne siły. Na pewno zwycięstwo w takich wyborach po zjednoczeniu opozycji będzie dużą zachętą do zjednoczenia przynajmniej w wyborach senackich. Poprzednim razem prawie się udało, właściwie udało się, bo opozycja ma w Senacie większość. A prawie udało się doprowadzić do tego, żeby we wszystkich okręgach wystawić jednego kandydata. I tak może to wyglądać w najbliższych wyborach senackich, w wyborach do Sejmu też wynik wyborów w Rzeszowie może być pewną zachętą.

Zachętą do tego, żeby wystawiać wspólne listy?
Zachętą, aby zmniejszać liczbę kandydatów, może być też przestrogą przed rozłamami. Podobną lekcję może przecież wyciągnąć z tych wyborów Zjednoczona Prawica. Tak się tylko wydaje, że kogoś się rozegra, ale to rozegranie bardzo rzadko polega na nokaucie, najczęściej polega na tym, że obie strony się wykrwawiają. Te napięcia na linii Warchoł - Leniart nie pomagają ani jednej stronie, ani drugiej. Temu, kto przejdzie do II tury, też nie pomogą, nie ułatwią zwycięstwa, nie ułatwią przekonać do siebie wyborców, którzy w I turze głosowali na przykład na Brauna. Może być tak, jak w wyborach 2014 roku do Parlamentu Europejskiego, kiedy PiS zobaczyło, że co prawda Ziobro i Gowin nie są w stanie samodzielnie przeżyć, ale są w stanie zapewnić zwycięstwo Platformie Obywatelskiej, a odebrać zwycięstwo PiS-owi. Ta lekcja została odrobiona rok później.

Czyli chodzi o to, żeby do przyszłych wyborów pójść w blokach, koalicjach?

Dokładnie tak. Taką lekcję mogą dać wybory prezydenckie w Rzeszowie. Pytanie, czy to się uda. Wiedzieliśmy, że sprawa nie jest prosta, ale jeśli wszyscy uznają, że nie jest potrzebna - to już na pewno nie wyjdzie. Kiedy coś nie jest proste, tym bardziej wszyscy powinni być zdeterminowani, żeby do tego dążyć.

Coraz częściej pojawiają się informacje, że Jarosław Kaczyński dąży do przedterminowych wyborów, w kuluarach mówi się o dacie 10 października. Pana zdaniem, to możliwy scenariusz?

Nie bardzo wiem, w jakim trybie miałoby dojść do tych wyborów. Oczywiście, opozycja, po wszystkich deklaracjach, które złożyła, przegłosowałaby wniosek o przedterminowe wybory, ale moim zdaniem, to raczej impuls chwili. Opory w tylnych rzędach Prawa i Sprawiedliwości będą potężne. I wcale nie jest tak, że jeśli dzisiaj opozycja nie jest zjednoczona, to nie będzie za kilka miesięcy. Zjednoczenie opozycji z zaskoczenia będzie, moim zdaniem, łatwiejsze niż zjednoczenie, które będzie się odbywało w długotrwałych męczarniach. Dlatego nie bardzo wierzę w przedterminowe wybory. Chociaż Jarosław Kaczyński ma różne fazy, więc oczywiście może się okazać, że w przypływie determinacji do takich wyborów doprowadzi. Nikt nie będzie tego chciał, ale tak się stanie.

Ale to, pana zdaniem, mało prawdopodobny scenariusz?

Tak, moim zdaniem, mało prawdopodobny. Ilość sił, która będzie temu przeciwna, jest spora, chociażby premier Morawiecki, tylne szeregi w PiS-ie, ministrowie, szefowie spółek skarbu państwa - oni wszyscy wolą pobierać w grudniu pensje, a nie cieszyć się odprawami. Przecież wynik wyborów nie jest przesądzony, póki co, z sondaży wynika, że opozycja zdobędzie w nich więcej głosów niż Zjednoczona Prawica.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jarosław Flis: Wybory w Rzeszowie mogą być cenną polityczną lekcją - Portal i.pl

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska