
Luis Carlos (Moreirense FC –> Zagłębie Lubin)
Miał być transferowy hit, a skończyło się wielkim kitem. Skrzydłowy, który w przeszłości pokazał się na polskich boiskach z przyzwoitej strony, teraz w pełni zawiódł. Wydawało się, że Carlos pomoże Zagłębiu wywalczyć jak najwyższe miejsce w lidze, tymczasem on więcej grał w rezerwach (zdobywał nawet bramki) i w ogólnym rozrachunku nie potrafił przekonać do siebie Piotra Stokowca.

Alvarinho (Zawisza Bydgoszcz –> Jagiellonia Białystok)
Mamy z gościem ewidentny problem. Najpierw Portugalczyk stroił fochy w Bydgoszczy, żeby tylko zostać wytransferowanym do Ekstraklasy, a kiedy już to się stało, skrzydłowy nie pokazywał na boisku, że zasługuje na pozostanie na tym szczeblu rozgrywek. Rozczarowania transferem Alvarinho nie ukrywał zresztą Michał Probierz. „Wolę postawić na jakiegoś juniora niż na kogoś, kto robi łaskę, że gra” – te słowa szkoleniowca Jagi po ostatnim meczu mówią wszystko.

Denis Thomalla (RB Leipzig –> Lech Poznań)
W Poznaniu liczyli najprawdopodobniej, że znaleźli nowego Lewandowskiego lub Rundevsa. No, albo przynajmniej kogoś, kto jednak zapewni stabilność w ataku. Thomalli na pewno nie odmówimy regularności, bo systematycznie nie trafiał do siatki, stając się bohaterem szyderczych komentarzy. Ostatecznie opuścił Poznań po pół roku z łatką jednego z najgorszych napastników, jacy kiedykolwiek trafili do Ekstraklasy.

Maciej Korzym (Podbeskidzie Bielsko-Biała –> Górnik Zabrze)
Naprawdę zaczynamy wierzyć, że Leszek Ojrzyński może być jego ojcem chrzestnym, czy innym wujkiem. Inaczej nie da się bowiem wyjaśnić sytuacji, w której szkoleniowiec zabiera go ze sobą z klubu do klubu (pracowali razem w Koronie, Podbeskidziu i Górniku), choć ten zupełnie nie potrafi odwdzięczyć się za to zaufanie. A samemu Maćkowi chcieliśmy pogratulować – wszak spadek z dwoma klubami w jednym sezonie to nie lada sztuka.