Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedyne co warto, to upić się warto

Przemek Franczak
fot. archiwum
Ech, no i znowu to samo. Koniec roku, drogie dzieci, jak zwykle sponsorowany jest przez literkę "P". Czyli: podsumowania, postanowienia, petardy i picie. Spośród wszystkich rytuałów, które ludzkość wielbi odprawiać, ten noworoczny jest bodaj najbardziej męczący. Stan ogólnego podniecenia, za którym kryje się irracjonalna wiara, że w sylwestra ani chybi zdarzy się coś wyjątkowego, jest nieznośny, by nie rzec - bezdennie głupi. Wiem, wiem, przesilenie, nowe otwarcie, nowa energia. Zabobony.

Jedna noc, niby wyjątkowa, ale kto był biedny, ten biedny pozostanie (z dodatkowym kredytem na wystrzałową kieckę dla żony i bilety na zabawę; 200 złotych od łebka, barszcz w cenie). Niestety. Gdyby poziom dobrobytu zależał od zafundowania sobie dobrego chlania, to my rządzilibyśmy światem. Może wespół z Rosjanami i Francuzami (nie dziwcie się, ci ostatni wskaźniki spożycia mają takie, że ho ho).

Bo cóż niezwykłego w taką noc sylwestrową może się zdarzyć, poza tym, że wystraszony hukiem petard i ogni sztucznych pies narobi ci na dywan? No właśnie, nic. W zasadzie jedyna jej niezwykłość polega na tym, że ludzie postanawiają puścić z dymem - dosłownie - grube miliony złotych i wydaje im się, że współtworzą wielobarwny spektakl, nie zważając zupełnie na fakt, że w warstwie dźwiękowej jest on li tylko rekonstrukcją nalotów dywanowych na Londyn w 1940 roku.

Poza tym wszystko przebiega mniej więcej rutynowo i 1 stycznia niektórzy obudzą się z takim samym kacem, jak dwanaście miesięcy wcześniej, a inni z takim jak w 2005 roku, a jeszcze inni z takim jak w październiku, po zupełnie przypadkowym spotkaniu kolegi ze studiów. Wyhodowany na alkoholu ból istnienia nie zmienia się ze względu na datę. Nowej energii nie ma, kasy też nie. Zaczyna się więc zbieranie rozczarowań do nowego woreczka, którego spróbujemy pozbyć się oczywiście za rok, podczas następnego sylwestra. I tak w koło Macieju, aż do - prawie, bo z wiekiem jednak trochę się mądrzeje - grobowej deski. Ot, życie z sylwestrowym dyktatem dobrej zabawy i społecznie dekretowaną obowiązkową radością. Ale czy jest się z czego cieszyć to już nikt nie pyta.

Nowy rok. Prognozy ekonomiczne nie wyglądają zachęcająco, końca wojny polsko-polskiej nie widać, ba, jej eskalacja dopiero przed nami, widoków na zmianę nie ma żadnych. Jedyne co warto, to upić się warto, fakt, ale mimo wszystko po 1 stycznia, proponuję.

W sumie to dość zabawne, że ludzie wierzą w nowe początki, w to, że zły okres od dobrego może dzielić zaledwie kilka godzin. Internet jak zwykle nie zawiódł i powstała nawet strona www.postanowienianoworoczne.pl, gdzie ludzie rzeczone wypisują. Po co - nie wiem, ale to i tak same bzdety. Chwała Bogu zresztą, że mało kto w tych postanowieniach wytrzymuje, bo jakby tak nagle wszyscy rzucili papierosy, alkohol i zamienili samochód na rower, to założenia budżetowe Jacka Rostowskiego trafiłby szlag (słowo klucz: akcyza). Może odetchnęłaby wtedy służba zdrowia, ale zysk byłby z tego żaden, skoro i tak jest permanentnie niedofinansowana. Czyli jednak na coś te nasze nałogi się przydają i to nie na byle co, bo na utrzymanie państwa (czyli, cholera, też dworów Tuska i Kaczyńskiego, a to już budzi mój mniejszy entuzjazm).

Generalnie jednak pragnienia ludzi są banalne jak ta sylwestrowa impreza, jak carskoje igristoje, jak - z reguły - noworoczne życzenia. Polskich problemów nie rozwiążą. Zamiast: schudnę, rzucę palenie i żebym miał dobrze, statystyczny Polak powinien napisać tak: nie będę krzywo patrzył na Żyda, katolika, ateistę, prawicowca, lewicowca, dzieci, kobiety, mężczyzn, siebie samego (samą). Zaakceptuję inne poglądy, inną wiarę, inny styl życia.

Bez tego Polska dalej toczyć się będzie od sylwestra do sylwestra, jakaś taka przeorana, poraniona, pijana wódką, gniewem i martyrologią.

Pomyślcie o tym, zanim 31 grudnia strzelicie pierwszą banię.

Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska