- Żyjemy między epokami – odnoszące się do geopolityki słowa Lecha Wałęsy z gali otwarcia kongresu, w punkt opisują również sytuację współczesnych mediów. Jeszcze nigdy zmiany w tej branży nie były tak szybkie. Jeszcze nigdy nie było tylu luk regulacyjnych związanych z wykorzystaniem nowych technologii i tylu napięć między tradycyjnymi mediami a big techami. Wiarygodność, dezinformacja, „prawda, która stała się uznaniowa”. To tematy zdominowały kongres. Wydawcy, redaktorzy, analitycy dyskutowali o szansach i zagrożeniach dynamicznego rozwoju AI (ten skrót pojawiał się w większości tytułów dyskusji), zmianach w relacjach z czytelnikami, nadążaniu i… niepewności.
Jak to podsumował jeden z panelistów: „Nie mamy pojęcia co będzie. Ale to fascynująca droga”.
Dziennikarstwo w czasach wielkiej zmiany
- Jesteśmy w czasie wielkiej zmiany. Patrząc z biznesowego punktu widzenia nie warto oceniać tego jednak w kontekście: złe-dobre. Taki jest stan rzeczy, trzeba się do niego dostosować - mówi "Gazecie Krakowskiej" Vincent Peyrègne, szef WAN-IFRA, czyli Światowego Stowarzyszenia Mediów Informacyjnych, organizatora kongresu. - Rolą biznesu jest wykorzystywać okazje i okoliczności. Do nowej sytuacji muszą adaptować się duże, tradycyjne media, które w ostatnich latach straciły kontrolę nad rynkiem reklamowym na rzecz gigantów big-techu.
Wyzwania przed dziennikarzami są inne, zaczynając od najważniejszego: jak zdefiniować, czym dziennikarstwo jest dziś i jak ma wyglądać w przyszłości? Myślę, że gdyby zadać to pytanie czytelnikom, czy osobom obecnym tutaj na kongresie, odpowiedzi padałaby bardzo różne. Na pewno jednak wciąż w procesie kreacji kluczowy będzie człowiek. Jesteś z mediów lokalnych, tak? To sądzę, że macie ważną przewagę nad krajową czy wręcz globalną konkurencją. Jesteście najbliżej odbiorów jak się da. Trzeba tylko reagować na zmianę ich przyzwyczajeń, pozwalać być im współtwórcami treści, częścią społeczności i informacyjnej pętli - przekonuje Peyrègne.
Czarnych wizji i scenariuszy dla dziennikarzy nie snuł też Paweł Nowacki, dziennikarz, wydawca, konsultant mediów.
- Ten kongres pokazuje, że wydawcy coraz lepiej rozumieją potrzeby czytelników - zauważa. - Pytałeś, czy jestem w stanie wyobrazić sobie dziennikarstwo za pięć lat. Tak, jestem. Media nie znikną, zapewne trochę się zmienią, będą oczywiście coraz mocniej angażować technologię, zmieniać sposoby dotarcia. Jednak dziennikarstwo jest po prostu usługą, usługą dla ludności. I dobrze wykonana usługa się obroni. Tym bardziej lokalnie, gdzie dziennikarze są tuż obok nas. A przynajmniej powinni być.
Kraków miał swoje pięć minut. A nawet więcej
W Krakowie pojawił się też Marty Baron, legendarny naczelny Washington Post, a także Boston Globe (to jego portretuje Liev Schreiber w głośnym filmie „Spotlight” o ujawnieniu jednej z największych afer Kościoła rzymskokatolickiego i tuszowania skandalu pedofilskiego). Przypomniał, że dla niego podstawowa definicja dziennikarstwa się nie zmienia.
- Dostarczyć ludziom jak najszybciej wiarygodną informację, której potrzebują. Przy czym największy nacisk zawsze powinien być położony na kontrolę władzy – podkreślał. - Nie ma się co obrażać na technologię, trzeba jej mądrze używać. Żyjecie w ciekawych czasach, ja jednak cieszę się, że jestem już na emeryturze – żartował.
Cichym wygranym kongresu, po raz pierwszy zorganizowanego w tej części Europy, był Kraków. Zrobił to, co przychodzi mu bez trudu - wywarł wrażenie. A mówimy tu o wpływowej i opiniotwórczej grupie ludzi. W sumie akredytowanych było ok. 1000 uczestników.
Kolejny kongres WAN-INFRA odbędzie się za dwa lata. Gospodarzem będzie Marsylia.