W piątek co najmniej 70 osób zostało zabitych lub rannych podczas nalotu międzynarodowej koalicji, który uderzył w więzienie. Nastąpiło to po nocach zintensyfikowanych nalotów bombowych w następstwie śmiertelnego ataku Huti na ZEA, sojusznika z Arabii Saudyjskiej.
Dokładna liczba ofiar śmiertelnych jest niejasna. Lekarze bez Granic (MSF) powiedzieli, że zginęło co najmniej 70 osób, choć oczekuje się, że liczba ta wzrośnie.
„Na miejscu nalotu wciąż jest wiele ciał, wiele osób zaginionych” – powiedział agencji informacyjnej AFP Ahmed Mahat, szef MSF w Jemenie. „Nie można wiedzieć, ile osób zostało zabitych. Wydaje się, że był to przerażający akt przemocy”.
Oprócz nalotu na więzienie, koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej przeprowadziła naloty także na inne miejsca, które są kontrolowane przez rebeliantów.
Departament Stanu USA zaapelował do stron o „deeskalację” konfliktu.
Konflikt w Jemenie
Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku. Międzynarodowa koalicja krajów, w której dominują sunnici: Bahrajn, Bangladesz, Egipt, Jordania, Katar, Kuwejt, Maroko, Senegal, Sudan i Zjednoczone Emiraty Arabskie, a której przewodzi Arabia Saudyjska, od 2015 r. walczy w Jemenie ze wspieranymi przez Iran Huti pod hasłem przywrócenia jurysdykcji legalnych władz na całym terytorium Jemenu.
Choć dokładne liczby nie są znane, to wiadomo, że dziesiątki tysięcy cywilów, w tym ponad 10 000 dzieci, zostało zabitych lub rannych w bezpośrednim wyniku walk.
Miliony zostały przesiedlone, a znaczna część populacji stoi na krawędzi głodu.
Konflikt w Jemenie często postrzegany jest jako wojna zastępcza o dominację w regionie miedzy wspierającym Hutich szyickim Iranem a sunnicką Arabią Saudyjską.
