- Czy możecie powiedzieć mi, kto gra w tym mieście co godzinę na trąbce? - pytał wczoraj publiczność, która przyszła na spotkanie z aktorem w kinie Kijów.Centrum. Kiedy usłyszał w odpowiedzi, że melodia, którą słyszy, w pewnym momencie się urywa, co upamiętnia wydarzenie sprzed wieków, powiedział wyraźnie poruszony: - To samo sobie pomyślałem. Melodia kończy się, tak jakby ktoś postrzelił trębacza, ale sądziłem, że mam jakieś omamy. To niewiarygodne - i słuchacie tego co godzinę!? Co za makabryczne społeczeństwo - żartował Hartnett.
Kilka lat temu amerykański aktor postanowił spróbować swoich sił jako reżyser i producent niezależnych filmów. - Najpiękniejsze w tej pracy było podejmowanie ryzyka. Nigdy nie masz pewności, jaki będzie efekt twojej pracy, w przeciwieństwie na przykład do takich filmów jak "Pearl Harbor", o którym wiesz, jeszcze przed ukończeniem zdjęć, że z pewnością obejrzą go miliony. Nie porzuciłem jednak całkowicie aktorstwa. Grałem na przykład w tym samym filmie, który zdecydowałem się wyprodukować - powiedział Hartnett. - Wiem, jak to smakuje. Aktorstwo zaczęło mnie jednak znów pociągać. Czytam mnóstwo scenariuszy i szukam roli swojego życia - wyznał Hartnett.
W dzieciństwie nie marzył jednak o tym, by zostać aktorem. - Chciałem pewnie zostać astronautą lub strażakiem, jak każdy chłopak. Los chciał jednak inaczej i w szkole stanąłem po raz pierwszy na scenie. Spodobało mi się - mówił Amerykanin.
Co ciekawe, aktor rzadko ogląda filmy ze swoim udziałem. - Bardzo tego nie lubię i wydaje mi się to narcystyczne. Jednym z wyjątków była "Czarna Dalia" Briana De Palmy.
Szybko jednak tego pożałował. - Dostrzegałem tylko błędy, które popełniłem. Zastanawiałem się wtedy, kto do tego dopuścił? Ja? A może reżyser? - mówił z rozbrajającą szczerością aktor.
Fakt, że nie lubi oglądać filmów ze swoim udziałem nie oznacza jednak, że nie lubi kina. Kiedyś pracował w końcu w wypożyczalni kaset video.
- Zwykle sięgałem po kasety, których nikt nie wypożyczał, tak z ciekawości - wyznał Hartnett.
Gimli w piątek
Dziś prawdziwa gratka dla fanów filmowej trylogii "Władca Pierścieni".Gościem festiwalu Off Plus Camera jest także John Rhys-Davies, który we "Władcy Pierścieni" zagrał krasnoluda Gimlego. Podczas spotkania z widzami, które zaplanowano na jutro na godzinę 15.30 w kinie Kijów, opowie o swej pracy filmowej, teatralnej, a także o użyczaniu głosu w animacjach, w czym jest mistrzem. Może zaprezentuje próbkę swych możliwości?
Planujesz spędzić wieczór w domu przed telewizorem? Nie wiesz, co obejrzeć w telewizji? Sprawdź aktualny program tv!