Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karetki nie wysłano, bo dzwoniło dziecko?

Anna Górska, Łukasz Jaje
Ewelina ciągle nosi gips. Cały czas pamięta piekący ból i kilometrową drogę do szpitala.
Ewelina ciągle nosi gips. Cały czas pamięta piekący ból i kilometrową drogę do szpitala. fot. Łukasz Jaje
13-letnia Ewelina (nazwisko do wiadomości redakcji) z Dąbrowy Tarnowskiej wciąż pamięta piekielny ból, gdy spadła z drzewa na placu zabaw. Całym ciężarem upadła na lewą rękę. Jak się potem okazało, było to skomplikowane złamanie z przemieszczeniem. Kiedy koledzy z podwórka zadzwonili po karetkę, mieli usłyszeć od dyspozytorki: jak macie zdrowe nogi, to sami sobie dojdziecie do szpitala, jest blisko.

Coś denerwuje Cię w Twoim mieście? Byłaś (-eś) świadkiem ciekawego wydarzenia? Daj nam znać! Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo! Przyślij je na adres [email protected]. Do Twojej dyspozycji są też nasze profile na Facebooku: Mój Reporter Kraków | Gazeta Krakowska

Dzieci ruszyły w kilometrową drogę, trzymając wiszącą, bezwładną rękę Eweliny. Po tym jak rodzice dziewczynki złożyli skargę na dyspozytora pogotowia w Tarnowie, sprawą zajął się rzecznik praw pacjenta w małopolskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Córka po drodze aż mdlała z bólu. Dzieci więc robiły postoje. Jak sobie wyobrażam tę sytuację, złość mnie ogarnia. Jak można było dzieci pozbawić pomocy w takiej sytuacji? - nie może zrozumieć pan Kazimierz, ojciec Eweliny. Ma nadzieję, że sprawę wyjaśni rzecznik praw pacjenta.- Bo gdy zgłosiłem się sam do pogotowia, zasłaniali się tym, że nie mogą znaleźć nagrań. Może urzędnicy z NFZ są mniej opieszali? - dodaje pan Kazimierz.

Ewelina do dzisiaj nosi gips. Do wypadku doszło 25 maja br. Było późne popołudnie, około godz. 17-18. - Graliśmy na placu zabaw. Kolega wykopał piłkę na drzewo. Chłopcy próbowali ją zdjąć, ale nie udało się - wspomina dziewczyna.

Ewelina postanowiła pomóc i weszła na drzewo. Przy schodzeniu zawróciło jej się w głowie i spadła na rękę. Ta błyskawicznie zaczęła puchnąć. - Usiadłam na ławce, a kolega zadzwonił po karetkę. Odebrała pani, przedstawiliśmy się, powiedzieliśmy co się stało. Pani powiedziała, że nie będzie wysyłała karetki, a skoro mamy zdrowe nogi, to sobie sami dojdziemy do szpitala, bo jest niedaleko - relacjonuje dziewczyna. - Kolega Kuba wziął moją złamaną ręką i zaczął ją nieść. Chłopcy odprowadzili mnie do szpitala, a koleżanka poszła po rodziców. Musieliśmy zrobić kilka postojów, bo robiło mi się słabo - wspomina. Dotarliśmy do szpitala, tam na szczęście szybko poszło - mówi 13-letnia Ewelina.

Dr Teresa Buczek ze szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej, która zastępuje dyrektora, potwierdza, że młoda pacjentka sama przyszła do lecznicy. - Lekarze dobrze i szybko zajęli się córką - podkreśla tata Eweliny. - Wszyscy byli w szoku, że ona w takim stanie doszła do szpitala. Z tego co wiemy, to nawet ratownik dzwonił do pogotowia w Tarnowie z pytaniem, dlaczego nie wysłali karetki do dziecka - mówią rodzice.

Tomasz Filarski, rzecznik praw pacjenta w NFZ, obiecuje dokładnie zbadać sprawę. - Telefony od dzieci należy traktować ze szczególną powagą. Komu mają zaufać w sytuacji, gdy potrzebują pomocy, jeśli nie dorosłym? - mówi Filarski. - Zażądamy wyjaśnień w tej sprawie - dlaczego odmówiono wysłania karetki do dziewczyny - dodaje.

Co na to pogotowie? Witold Duda, kierownik dyspozytorni w tarnowskim pogotowiu, przekonuje, że teraz nie może ustosunkować się do sprawy. - Na razie nie możemy znaleźć nagrania rozmowy z dziećmi z 25 maja - mówi. - A dyspozytorzy już nie przypominają sobie takiej sytuacji, przecież codziennie odbierają mnóstwo telefonów. Jak ustalimy szczegóły, będziemy mogli wyjaśnić sprawę - ucina.

Tematem zainteresowaliśmy również doc. Leszka Brongla, wojewódzkiego konsultanta ds. medycyny ratunkowej. Zapewnia, że jak tylko dostanie kopię skargi z NFZ, przyjrzy się bliżej tej sprawie. Jego zdaniem, dość skomplikowanej. - Z jednej strony, w tym przypadku nie było zagrożenia życia, więc dyspozytor mógł odmówić wysłania karetki - wyjaśnia doc. Brongel. - Ale jest też druga strona medalu: dziewczynka spadła z drzewa w miejscu publicznym, a wówczas wysłanie karetki jest obowiązkowe. Trzeba dokładnie rozeznać wszystkie aspekty sprawy - kwituje.

Przemysław Guła, szef Instytutu Ratownictwa Medycznego w Krakowie, ubolewa, że wciąż brakuje ministerialnych przepisów określających jak powinna wyglądać rozmowa dyspozytora z dzieckiem. O takie przepisy ratownicy starają się od lat. - Niektóre stacje pogotowia same tworzą specjalne procedury, niektóre lekceważą problem - rozkłada ręce Przemysław Guła. - Jak pokazuje doświadczenie, warto zająć się tą kwestią. Zwłaszcza że często dzieci - i to kilkuletnie - mogą uratować czyjeś życie - zaznacza Przemysław Guła.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska