Chłopiec będzie normalnie żył. To między innymi zasługa naszych Czytelników, którzy błyskawicznie odpowiedzieli na apel o pomoc i ofiarnie wsparli młodych rodziców zbierających pieniądze na sfinansowanie kosztownej operacji w Niemczech.
Karolek na drugi dzień po urodzeniu w tarnowskim szpitalu zachorował na ciężką sepsę.
- Pierwsza walka o uratowanie go trwała kilka dni. Stan dziecka był tragiczny, ale udało się wygrać z zakażeniem - opowiada Daniel Kania, tata chłopca.
Radość młodych rodziców nie trwała długo. Po dwóch tygodniach wyszło na jaw, że Karolek ma poważną chorobę serca i musi być operowany. Pierwsze dwa, ratujące życie zabiegi chłopiec przeszedł w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu, które, jak teraz się okazało, niewiele pomogły.
Jedyną nadzieję na uratowanie życia mającego w tym momencie 9 miesięcy Karolka rodzice pokładali w wyjeździe do klinki w Monachium, gdzie operuje wybitny polski kardiochirurg dziecięcy - prof. Edward Malec. Ten podjął się wykonania specjalistycznego zabiegu"załatania" dziur, które chłopiec miał w sercu. W tym ubytku, do którego było bardzo trudno się dostać, a na domiar złego bezpośrednio sąsiadował z zastawką.
Zobacz także: Czy Zuzia spędzi święta w domu?
Nieosiągalną dla młodych rodziców kwotę udało się zebrać dosłownie w kilka tygodni przede wszystkim dzięki wsparciu anonimowych darczyńców, których poruszyła, opisywana m.in. w "Gazecie Krakowskiej", historia Karolka. W pomoc Kaniom zaangażowało się stowarzyszenie Dajmy Dzieciom Miłość, Caritas oraz proboszcz parafii z [a]https://gazetakrakowska.pl/zima-w-tarnowie-piesi-lamia-rece-i-nogi-kierowcy-rozbijaja-auta/ar/343953;Dąbrowy Tarnowskiej[/a].
- Dziękujemy wszystkim, którzy nam pomogli, a przede wszystkim Panu Bogu za to, że dał nam tak cudowne dziecko - mówią Daniel i Małgorzata Kania.
- Karolek dzielnie sobie poradził i kilka godzin po operacji odpięto go od respiratora, a już na drugi dzień pielęgniarki przełożyły go do wózka. Co prawda z całą maszynerią, czyli tlenem, drenem i innymi, ale to był dla nas szok, jak tutaj dzieci szybko dochodzą do siebie. Już po kilku dniach mogliśmy zabrać synka do hotelu, podczas gdy w Polsce leżałby on na intensywnej terapii co najmniej przez pięć dni - dodaje zaskoczony tata.
Kaniowie mieli wrócić do Polski już po siedmiu dniach, ale na przeszkodzie do wydania wypisu stanęła gorączka i biegunka u chłopca. Niezbędne okazało się podanie mu antybiotyku.
- Musimy zostać jeszcze kilka dni w Monachium pod opieką lekarzy, ale podobno to nic takiego - mówi Daniel Kania i już cieszy się z tego, że tegoroczne święta spędzą po raz pierwszy w trójkę w domu.
Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Rzucił się z nożem na kolegę przy grillu
Najciekawsze świąteczne prezenty, wigilijne przepisy, pomysły na sylwestra - wszystko w serwisie świątecznym**swieta24.pl**