Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa budowlana w Woli Rzędzińskiej. Strop runął i omal nie zabił człowieka

Paweł Chwał
Paweł Chwał
Stanisław Piotrowski (z prawej) pokazuje miejsce, w którym siedział, tuż przed tym, kiedy runął strop. Stoi Aleksander Trela
Stanisław Piotrowski (z prawej) pokazuje miejsce, w którym siedział, tuż przed tym, kiedy runął strop. Stoi Aleksander Trela Paweł Chwał
Pod gruzami budynku gospodarczego omal nie zginął mężczyzna. Uratowano krowy i konia. Przyczyny katastrofy bada nadzór budowlany. Gospodarze winią sąsiedztwo linii kolejowej.

Stanisław Piotrowski zaczął doić pierwszą z dwóch krów, kiedy zorientował się, że coś trzeszczy mu nad głową. Zabrał wiaderko z mlekiem i ruszył w stronę domu domu. Przyszłego teścia, właściciela gospodarstwa, chciał zapytać, co się dzieje. Ledwo przeszedł przez próg, za plecami rozległ się głośny huk.

Gdy przestraszeni domownicy wybiegli na podwórze, zobaczyli kłęby kurzu wydostające się z budynku gospodarczego, który pełnił jednocześnie rolę stajni i stodoły. Podeszli bliżej i ujrzeli przewróconą ścianę budynku oraz zapadnięty betonowy strop. Pod jego resztkami znajdowały się uwięzione dwie krowy i klacz.

- Próbowaliśmy je jakoś ratować, ale nie było do nich żadnego dojścia. Krowy uratowały się dlatego, że były w tej części budynku, w której kiedyś znajdował się chlewik dla świnek i zostały po nim metalowe zagrody.

-To na nich zawisły oderwane kawały stropu - opowiada Aleksander Trela, właściciel gospodarstwa.

Zwierzęta udało się uwolnić z ruin wezwanym na miejsce strażakom, którzy przy pomocy specjalnej poduszki powietrznej i wsporników pneumatycznych podnieśli na chwilę strop do góry. Powstał dzięki temu prowizoryczny tunel, którym ewakuowano zwierzęta.

Koń znajdował się w drugiej części zawalonego budynku. Żył, ale napierający od góry strop, przygniótł go do ziemi. Aby się dostać do zwierzęcia trzeba było wyburzyć część ściany.

- Obecna na miejscu weterynarz zdecydowała o tym, aby na czas akcji konia uśpić, by przeszedł to wszystko spokojnie i przypadkowo nie zrobił pomagającym mu strażakom krzywdy - dodaje Trela. Klacz obudziła się po blisko czterech godzinach, kiedy cała akcja zbliżała się do szczęśliwego finału.

Uczestniczyło w niej blisko czterdziestu strażaków z okolicznych jednostek OSP oraz z PSP w Tarnowie, policjanci, weterynarz oraz inspektorzy nadzoru budowlanego.

- Rejon katastrofy budowlanej został odgrodzony, a właściciele posesji poinformowani o tym, że do czasu przeprowadzenia dokładnych badań stanu obiektu, obowiązuje całkowity zakaz jego użytkowania - mówi Mariusz Przęczek, dyrektor Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.

Na razie trudno przewidzieć, jakie będą losy uszkodzonego budynku oraz co było przyczyną zawalenia się ściany i stropu.

- Składowane było na nim wprawdzie siano, ale odbywało się to nie po raz pierwszy, i nie było ono aż tak ciężkie, żeby spowodować od razu taką katastrofę - dodaje Przęczek.

Mieszkańcy Woli Rzędzińskiej nie mają wątpliwości, że do wypadku przyczyniła się linia kolejowa, biegnąca około 200 metrów od ich posesji.

- Od tych pociągów i prowadzonych w nieskończoność prac na torach, szklanki stukają w kredensie, a na ścianach pojawiają się coraz to nowe pęknięcia. Całe szczęście, że Staszek wyszedł w porę ze stajni, bo mógł w niej zginąć - mówi Wiesława Świerczek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska