W czwartek na sali sądowej było trzech z sześciu oskarżonych: Kazimierz L. - były bokser Wisły i oficer Milicji Obywatelskiej, Ryszard R. i zomowiec Jan D. Nieobecni byli Kazimierz Z., Krzysztof H. i Antoni Cz. Największe gromy posypały się na L. - On dał hasło do ataku, a potem uderzył mnie pięścią w twarz. Do dziś czuję się zagrożony, mieszkamy na jednym osiedlu - podkreślał Ryszard Bocian, były szef Konfederacji Polski Niepodległej w Krakowie, uczestnik manifestacji.
Dziennikarz i producent telewizyjny Maciej Gawlikowski, również dotkliwie pobity w 1987 r., podkreślał, że kara dla tajniaków jest ważna. - Ćwierć wieku zajęło, by na ławę oskarżonych trafili bandyci, damscy bokserzy, którzy nie wahali się skopać 73-letniej kobiety, a po bruku wlekli inną, która mogła być ich matką. Żaden nie zdobył się na słowo "przepraszam". Ale nam nie chodzi o zemstę, tylko o naukę, by żaden funkcjonariusz nie czuł się bezkarnie - motywował.
Obrońcy oskarżonych próbowali przekonać sąd, że ich klienci tylko wykonywali rozkazy. - Poza tym nie było tak, że działał tu jeden bandyta, a inni stali. Kazimierz L. też doznał obrażeń - mówił jego adwokat.
Obrońca Kazimierza Z. przekonywał, że jego klient może odpowiadać najwyżej za przytrzymywanie i kopnięcie jednego z manifestantów. Dodał, że wnosi o jego uniewinnienie, a sprawa i tak jest przedawniona.
Wyrok po trzyletnim procesie ma zapaść w poniedziałek.
Miss Małopolski 2012! Zobacz zdjęcia ślicznych kandydatek i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!