FLESZ - Czterodniowy tydzień pracy w Niemczech?
60-letni Józef S. cztery strzały do siostrzeńców oddał z broni czarnoprochowej. Sprawę aktem oskarżenia zakończyła Prokuratura Rejonowa w Suchej Beskidzkiej. Oskarżony to ojciec dwójki dorosłych dzieci, wdowiec, nie karany, z zawodu kierowca. Od kilku lat Józef S. był skonfliktowany z rodziną na tle majątkowym. Zajmował rodzinny dom w Naprawie, a w dyspozycji jego siostry Lidii F. były budynki gospodarcze. Ona sama z synami i mieszkała 50 metrów dalej.
25 lipca 2018 r. dwaj synowie Lidii F. postanowili zamurować wejście do jednego z budynków gospodarczych. By mieć swobodny dostęp do ściany i by ułożyć cegły odsunęli o 20 cm drewnianą, zadaszoną toaletę, której na co dzień używał Józef S. W swoim domu miał łazienkę, ale toalety już nie. Mężczyzna zauważył siostrzeńców i wyszedł z domu, był wulgarny i agresywny. Domagał się natychmiastowego odstawienia toalety na poprzednie miejsce. Nie przyjmował argumentów, że tak się stanie, gdy siostrzeńcy skończą robotę.
Pojawił się godzinę później i ponowił groźby. Wyjął pojemnik z gazem i psiknął w twarz Michałowi F., ale na szczęście sprzęt nie zadziałał. Wtedy gospodarz wrócił do domu i wyszedł z niego uzbrojony w pistolet. Zaczął strzelać z odległości trzech metrów. Pierwszy pocisk przebił deskę w toalecie, drugi trafił Michała F. w przedramię, gdy ten się zasłonił, trzecia kula ugodziła mężczyznę pod pachą. Wtedy ranny usiadł na ziemi i podbiegł do niego brat Łukasz. Wówczas oskarżony strzelił i do niego. Czwarty pocisk trafił mężczyznę w plecy. Józef S. schronił się w domu, siostrzeńcy wezwali pogotowie. Michałowi F. podczas operacji wyjęto kulę z klatki piersiowej. Jego brat był lżej ranny w lędźwie.
Na broń, z której oddano strzały nie trzeba mieć pozwolenia, to replika rewolweru z XIX wieku. Pokrzywdzeni od dawna są w sporze z oskarżonym, ale nie obawiali się go, bo nie przypuszczali, że wujek ma broń palną. Myśleli, że nie spełni swoich gróźb.
Józef S. przyznał, że oddał strzały, ale przekonywał podczas przesłuchań, że nie chciał nikogo zabić. Potwierdził, że wyzywał siostrzeńców od złodziei i bandytów, bo myślał, że chcą ukraść lub zniszczyć jego toaletę. Potem opowiadał, że jeden z braci rzucił w niego młotkiem. Wtedy w samoobronie użył broni palnej. Kupił ją dwa lata wcześniej w Krakowie za 1800 zł, by wziąć dział zawodach strzeleckich. Załadowaną sześcioma kulami trzymał w piecu. Strzelać umie, bo był w wojsku.
Tamtego dnia wypił trochę alkoholu i był zdenerwowany sytuacją z toaletą. Gdy oddawał strzały nie mierzył, bo wszystko się działo bardzo szybko, a on działał pod wpływem strachu. Za próbę zabójstwa dwóch osób groziło mu co najmniej 12 lat więzienia. Zdaniem śledczych chciał zabić kuzynów. Sąd I instancji nadzwyczajnie złagodził mu karę i ostatecznie wymierzył 6 lat odsiadki za próbę zabójstwa. Wyrok jest prawomocny.
- Oto najdziwniejsze nazwy polskich wsi. W niektóre aż trudno uwierzyć
- Plaża jak nad morzem! Tłumy na nowym kąpielisku w Małopolsce
- Przedpremiera nowego katalogu IKEA 2021. Czym zaskoczy?
- Prywatny inwestor chce wybudować w Krakowie pięć linii metra
- Trasa Łagiewnicka: Trwa budowa tuneli [ZDJĘCIA]
- Kraków. Co z tą przebudową Krakowskiej jest nie tak?
