Do pierwszej przerwy technicznej premierowego seta trwała wymiana ciosów. Potem jednak gospodarze zaczęli czuć się coraz pewniej. Po ataku Bułkowskiego w siatkę, a potem autowej zagrywce zrobiło się 12:8 i trener gości musiał prosić o czas.
Kęczanie powoli się jednak rozkręcali. Prowadzili już 15:11. Wprawdzie Czubiński trafił w siatkę (15:12), ale gospodarze utrzymywali trzypunktową zaliczkę.
Kibiców ucieszyła miękka zagrywka nad siatką Jana Tomczaka (19:16), a potem pomylił się Patryk Napiórkowski i było 20:16. Wydawało się, że kęczanie opanowali sytuację. - _Niestety, zaczęliśmy grać „swoje”, czyli proste błędy sprawiły, że przegraliśmy końcówkę – _żałował Marek Błasiak, trener KPS, który wziął czas przy stanie 20:19.
Jednak nie na wiele to się zdało. Dwa razy zablokowany został Kluth i zrobiło się 20:21. Po pomyłce Mateusza Błasiaka w ataku było 21:23, ale przyjmujący KPS chwilę potem się poprawił, doprowadzając do stanu 22:23.
Potem Tomczak nie obronił ataku rywali. W odpowiedzi Jakub Lewandowski ładnie środkiem zbił piłkę (23:24), ale wobec autowej zagrywki Klutha to goście cieszyli się z dobrego początku.
W drugim secie kęczanie prowadzili już 18:13, a potem 20:16. Gospodarze grai dobrze natomiast goście sprawiali wrażenie zagubionych. Było 23:16, więc wszystko zaczęło się od nowa. - _Jak się pozwoli młodzieży pograć, to potrafi być nieprzewidywalna. Uczulałem na to swoich chłopców, ale chyba zapomnieli _– tłumaczył Janusz Bułkowski, trener gości.
W trzecim secie szybko zrobiło się 1:5, co pokazało, że goście wyciągnęli wnioski. Było już 12:17, ale miejscowi zbliżyli się na 17:19. Trener gości wziął czas, żeby wybić miejscowych z rytmu. Udało się. Przyjezdni potem kontrolowali grę.
Kęcka młodość wzbiła się ponad poziomy w czwartej serii, kiedy po początkowej wymianie ciosów gospodarze zaczęli wypracowywać przewagę. Najpierw po bloku Lewandowskiego, a potem po jego ataku ze środka zrobiło się 18:14. Potem Tomczak wyprowadził miejscowych na 21:15.
Goście poderwali się do walki, zbliżając się na 21:18 i tym razem trener Marek Błasiak wziął czas. Po pomyłce Napiórkowskiego było 23:18. Po ataku Kordiana Szpyrki było 24:20, a pieczęć na wygranej i – tym samym zapewnianie sobie punktu – postawił Mateusz Bogus.
Wydawało się, że gospodarze powalczą o drugi punkt w ostatniej partii. Jednak szybko zrobiło się 3:7 i kęczanie oddali ją „za darmo”. -_ Znowu chłopcy nie wytrzymali ciśnienia, a przecież pierwsza akcja tie-breaka powinna być nasza, a pokazała, że nic w nim nie będzie nam się układać – _żałował Marek Błasiak.
_- Wiedzieliśmy, że kęczanie popełniają sporo własnych błędów i grają schematycznie, więc niepotrzebnie straciliśmy punkt _– skwitował Janusz Bułkowski, trener przyjezdnych.
KPS Kęty – AZS Stal Nysa 2:3 (23:25, 25:18, 21:25, 25:21, 8:15)
KPS: Błasiak, Lewandowski, Kluth, Czubiński, Tomczak, Bogus, Ledwoń (libero) oraz Szpyrka, Chmielewski, Biegun, Toczko (libero).
Stal: Bułkowski, Nożewski, Maziarz, Biernat, Łuka, Napiórkowski, Dzikowicz (libero) oraz Lubaczewski, Macyra, Kusaj, Rajski, Goss.