Hejnał zakończył sezon na 4. miejscu w oświęcimskiej klasie A, ale w pewnym momencie wydawało się, że jest w stanie powalczyć o mistrzostwo. - Wszystko po kolei – Jerzy Sordyl, który w połowie wiosny przejął obowiązki trenera w Hejnale po Leszku Młocku. - W minionym sezonie byliśmy beniaminkiem, więc musieliśmy zapłacić frycowe. Kilka punktów niepotrzebnie nam uciekło. Trzeba się uczyć na błędach.
Najważniejsze, że w klubie uporządkowane zostały sprawy organizacyjne i gmina przejęła obiekty sportowe od syndyka (w Hejnale dwa razy ogłaszano upadłość – przyp red.). Drużyna może zatem skupić się na pracy.
- Na razie nie mam żadnych zgłoszeń od zawodników o planach zmiany barw klubowych – wyjawia trener Sordyl. - Na pewno stabilna kadra jest atutem, ale mam nadzieję, że uda nam się ją jeszcze wzmocnić. Każdy trener życzyłby sobie pozyskania zawodnika do każdej formacji. Czy u nas tak będzie? Trudno dzisiaj powiedzieć...
W Hejnale już w środę rozpoczęli okres przygotowawczy do rundy jesiennej. Trener Sordyl chce, aby w krótkim letnim okresie żaden z zawodników nie przystępował do ligi „na sucho”. Ci, którzy dopiero są przed wczasami, będą mogli popracować już teraz, a inni będą to robić przed ligą.
Szkoleniowiec zaplanował drużynie cztery sparingi. Na pytanie w czym tkwi siła Hejnału, odpowiada: - W kolektywie. W drużynie grają chłopcy, których ojcowie kiedy grali w Hejnale, więc oni robią to z sentymentu i chęci przywrócenia kęckiemu futbolowi godnego miejsca na sportowej mapie w Małopolsce – podkreśla trener Sordyl.
Mecz był okazją do przejrzenia klubowych kronik. - Łza się w oku zakręciła, kiedy znalazłem siebie na zdjęciu drużyny, która awansowała do III ligi bielsko-katowicko-opolsko-częstochowskiej – podkreśla Sordyl. - Historię trzeba szanować, ale nie można nią żyć.