- Kątem oka spojrzałem, że gość jest pacyfikowany na scenie (...). Jak na nią wszedłem, usłyszałem, że prezydent źle się poczuł. - mówi Adam Ilczyszyn - Zobaczyłem go siedzącego na podeście gitarowym. Objąłem go ręką, spytałem czy coś się stało. Wyglądał jakby cukier mu spadł, jakby mdlał.
Paweł Adamowicz zbierał pieniądze do skarbonki i spacerował wśród gdańszczan. Finał WOŚP był dniem radości
Na scenie panował chaos w związku z finałowym momentem tej edycji WOŚP - odbywało się odliczanie "Światełka do nieba" - radosne okrzyki, mocne światła, ludzie kręcący się po scenie - to wszystko sprawiło, że prezydent w chwilę po ataku był sam. Wszyscy skierowani byli w stronę tłumu.
Reanimacja Pawła Adamowicza
- On zdążył spojrzeć na mnie i zaczął się osuwać. Zacząłem go masować kostkami po mostku, żeby zobaczyć czy jest reakcja, ale tej nie było. W tym momencie przybiegła sanitariuszka, zaczęliśmy go układać w pozycji bezpiecznej. Ktoś wtedy krzyknął, że został dźgnięty nożem - ja w ogóle tego nie widziałem. Jak to usłyszeliśmy zaczęliśmy go rozbierać - miał dwie rany, może jeszcze w tym momencie niezbyt mocno krwawiące. To nie wyglądało źle - rany wyglądały bardziej na cięte niż kłute - mówi.
W chwili, gdy Stefan W. dowiedział się o śmierci Pawła Adamowicza, nie zareagował w żaden sposób. Kontakt z nim jest utrudniony
Mężczyzna tamował krew, a sanitariuszka robiła masaż serca. Później pojawili się sanitariusze.
- Sytuacja bardzo dziwna, bo sporo krążyłem wokół sceny i teren zdawał się bezpieczny - mówi. - Byłem w szoku, że pojawił się ktoś obcy. Od wielu lat pomagam przy tym koncercie i cała sytuacja zdaje się nierealna - dodaje.

1900 zł brutto - tyle miesięcznie dostają lewicowi działacze...