Jej wiek szacuje się na 300-400 lat. Ale legenda głosi, że lipa znajdująca się na dziedzińcu przy kościele Świętej Trójcy, jest znacznie starsza. Swój początek bierze od założycielki klasztoru sióstr klarysek w Starym Sączu. W żywocie św. Kingi można wyczytać, że laska, którą wbiła w ziemię w pobliżu klasztoru w ciągu nocy przeobraziła się w drzewo lipowe. Inny z autorów napisał, że „Lipa św. Kingi” uległa zniszczeniu w czasie pożaru miasta w roku 1644. „Po pożarze z korzeni nowe drzewo odrodziło się”. W 1848 roku po raz drugi lipa uległa zniszczeniu. Mieszkańcy Starego Sącza, jak podaje XIX-wieczny zapis, tłumaczyli to sobie jako objaw gniewu św. Kingi, że pozwolili Żydom osiedlić się w mieście.
- Ja z kolei pamiętam opowieści starszych mieszkańców, którzy ostrzegali, że jeśli ktoś zetnie lipę, nastąpi koniec świata - wspomina Wiesław Warcholak, drużynowy 5 NDH „Sokoły” przy Szkole Podstawowej nr 1 w Starym Sączu. Dodaje pół żartem pół serio, że on i jego harcerze byliby gotowi podtrzymywać lipę na zmianę, by tylko uchronić ją przed runięciem. - W końcu to kawał historii naszego miasta, ale niestety, trzeba spojrzeć na sprawę realnie i mieć na względzie bezpieczeństwo mieszkańców i turystów - stwierdza Warcholak.
Badania dendrologiczne wykazały, że lipa jest niemal w dwóch trzecich spróchniała. Rada Miasta podjęła więc decyzję o usunięciu jej z listy pomników przyrody, by można było ją wyciąć. Wcześniej projekt uchwały pozytywnie zaopiniowała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
- O wycinkę poprosiły nas same siostry klaryski, zaniepokojone stanem lipy - przyznaje Kazimierz Gizicki, zastępca burmistrza w Starym Sączu.
Kilka lat temu próbowano ratować niebezpiecznie pochylające się na dach zabytkowej świątyni drzewo, stawiając podpory. - Dzięki temu lipa raczej nie powinna runąć - zastanawia się kościelny Stefan Bożyk. Mówi, że wszystko to wina króla Jana III Sobieskiego. - Wracając spod Wiednia zatrzymał się tu. Oparł o drzewo, chcąc zawiązać buty i wówczas lipa tak się przekrzywiła - opowiada kolejną z legend pan Stefan.
Paweł Szczygieł, nadleśniczy Nadleśnictwa Stary Sącz, mówi, że z taką stratą trudno będzie się pogodzić. -Trzeba jednak zachować rozsądek - zastrzega. - Na szczęście, uprzedzając to, co nieuchronne, wyhodowaliśmy potomków lipy - mówi nadleśniczy Szczygieł.
W szkółce Nadleśnictwa rosną drzewa posadzone z nasion zebranych z lipy w 1999 r., kiedy w Starym Sączu gościł Jan Paweł II. Jedno z nich leśnicy posadzą na miejscu ściętego kilkusetletniego drzewa. - I tak lipa świętej Kingi zyska nowe życie - mówi Gizicki.