Widział Pan już "Karbalę". Podobała się Panu?
Dariusz Krzysztofik: Jako film akcji, to tak. Jeśli jednak ktoś wybierze się do kina, oczekując filmu dokumentalnego, wydarzenia z 2004 roku przedstawiającego tak, jak one wyglądały, to niech się na to nie nastawia. Na kanwie prawdziwych wydarzeń zbudowano sprawną fikcyjną fabułę. Mnie się ten film podobał. Efekty specjalne też są zrobione porządnie - nie ma się czego wstydzić.
Do gry aktorskiej też nie można mieć zastrzeżeń. Widać emocje i to takie, które pewnie towarzyszyły żołnierzom. Widać, że Grzegorz Kaliciak, który dowodził prawdziwą obroną City Hall, a był konsultantem filmowym, wykonał dobrą robotę, bo "żołnierskie" zachowania aktorów mają w sobie wiele autentyczności.
Filmowa Karbala to dekoracje zbudowane na terenie FSO na Żeraniu. Scenografom udało się odtworzyć irackie miasto?
Wygląda to w miarę wiarygodnie. Ot, miasteczko arabskie. Zdaję sobie sprawę, że żadna dekoracja nie odda w pełni konkretnego miasta. Jest tak, jak powiedział w jednym z wywiadów Bartłomiej Topa, odtwórca roli kapitana Kalickiego - że nieważne, gdzie rozgrywa się akcja. Chodziło o przekazanie pewnych prawd i wartości.
To jaka jest prawda?
Że City Hall bronili zwykli ludzie o niezwykłym harcie ducha, którzy wspięli się na wyżyny swojej wytrzymałości - psychicznej i fizycznej - oraz wojskowego rzemiosła.
To też film o tym, że wszystkie wojskowe misje nie są czarno-białe. Mają odcienie, a w wielu momentach trzeba podejmować trudne decyzje. Film pokazuje też, jaka jest rola dowódcy.
Największe wrażenie zrobiła na mnie scena, w której kapitan Kalicki musi zdecydować, czy zaatakować stanowiska moździerzy i przy tym zabić cywili, co mogło być przedstawione jako zbrodnia wojenna, czy dać się wystrzelać. To właśnie takie dylematy towarzyszą żołnierzom na misjach i nie ma znaczenia, czy to Irak, Afganistan czy Bośnia.
Powiem tylko, że pojawia się w filmie trzecie wyjście z sytuacji, ale nie zdradzę, jakie. Niemniej jednak stanowi ono prawdziwy sens misji.
Niektórzy widzowie mogą obawiać się bijącego z ekranu patosu. Scen tak przerysowanych, że aż budzą śmiech. Pan się uśmiechał pod nosem?
Nie. Patosu w nim nie ma. Ale w moim przekonaniu obrońcom City Hall należy się ogromny szacunek. Uważam również, że w postaciach z filmu każdy weteran misji pokojowych może znaleźć cząstkę siebie.
Wydarzenia w filmie były jednym z elementów całej naszej misji w Karbali. Jeśli ktoś chciałby pokazać jej wszystkie elementy, to musiałby zrobić obraz również o malowaniu szkół i kopaniu rowów pod kanalizację. Ale chyba niewielu widzów byłoby zainteresowanych. A tak wyszedł zgrabny film akcji, z ciekawą i wartką fabułą.
Rozmawiał Sławomir Skomra