Po raz pierwszy rakietkę wziął w swoje ręce, gdy miał sześć lat.
- Pamiętam, że stół do tenisa kupił tato, ustawił w piwnicy i całą rodziną rozgrywaliśmy na nim mecze. Co ciekawe, w ping-ponga grali zarówno mój dziadek, jak i babcia - wspomina.
Robert Borzyszkowski pochodzi z północy Polski, z Bytowa na Kaszubach. W odbijaniu celuloidowej piłeczki małą rakietką szybko doszedł do perfekcji, zdobywając m.in. tytuł mistrza Pomorza w kategorii młodzików. Razem ze swoją szkołą zdobył również mistrzostwo województwa w tenisie stołowym. Jego idolem był Andrzej Grubba. Był m. in. na jego benefisie, będącym zwieńczeniem jego bogatej kariery zawodniczej.
- Z biegiem lat moja pasja do ping-ponga niestety, z przyczyn naturalnych, osłabła. Spowodowane było to tym, że zacząłem uczyć się w liceum, a następnie podjąłem studia i na treningi zwyczajnie czasu już nie starczyło - opowiada.
Kiedy był na studiach odezwał się w nim głos powołania. Na tyle silny, że postanowił skierować swoje kroki do redemptorystów i tym samym znalazł się w Tuchowie, gdzie znajduje się wyższe seminarium duchowne zgromadzenia. Obecnie Robert Borzyszkowski jest na drugim roku.
- Mamy w seminarium stół do tenisa i czasem pogrywamy sobie na nim ze współbraćmi, czy to podczas zajęć wychowania fizycznego, czy w czasie wolnym. Do mistrzostw przygotowywałem się, trenując z klerykiem, który pochodzi z Białorusi i prezentuje równie wysoki poziom - opowiada brat Robert.
Podczas rozgrywanych w Częstochowie 21. Mistrzostw Polski Wyższych Seminariów Duchownych i Zakonnych rywalizowało blisko 60 zawodników, reprezentujących m.in. 16 seminariów z całej Polski. Robert Borzyszkowski był jedynym zakonnikiem w tym gronie. Jego wygrana wprawiła w zaskoczenie organizatorów.
- Główną nagrodą dla zwycięzcy poza pucharem była sutanna. Ja niestety musiałem podziękować za nią, bo przecież noszę... habit - śmieje się. W zamian otrzymał podróżny zestaw liturgiczny dla księży w walizce.
Jako jedyny w całej stawce zawodników wygrał wszystkie pojedynki podczas mistrzostw. To pierwsza tytuł mistrzowski dla redemptorysty w 21-letniej historii tych zawodów. - Nie myślałem nawet, że swoją wygraną sprawię radość tak wielu osobom - przyznaje. Mistrzostwa gratulowali mu zarówno jego bliscy i znajomi, ale również współbracia ze zgromadzenia.
- W Tuchowie zgotowano mi po powrocie gorące powitanie niczym mistrzowi olimpijskiemu. To było bardzo miłe, poczułem wielką moc wspólnotowości - mówi z dumą.
DZIEJE SIĘ W TARNOWIE - SPRAWDŹ
Bądź eko! Wypożycz choinkę na święta