Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klimek Murańka przejrzał znów na oczy

Łukasz Madej
fot. archiwum Polskapresse
- Niczego nie ukrywałem. Wydawało mi się, że widzę normalnie. Czegoś tam nie byłem w stanie doczytać, ale myślałem, że to z czasem przejdzie. Wzrok mi się jednak pogarszał. Miałem takie dni, że w jeden widziałem dobrze, a w drugi świat oglądałem zza takiej jakby mgły - powiedział Klemens Murańka.

Łukasz Madej: Soczewki ze Stanów Zjednoczonych już dotarły?
Klemes Murańka:Tak, mam już je około dwóch miesięcy.

I co przyszło Ci do głowy, kiedy je pierwszy raz założyłeś?
Prawie się popłakałem. Jak zobaczyłem lekarza już po ich założeniu i porównałem z osobą, którą widziałem bez soczewek, to stwierdziłem, że to zupełnie dwie inne twarze. Wszystko jest wyraźne. Kiedy wyszedłem na miasto, normalnie nie mogłem dojść do siebie, tak dziwnie się czułem. Jakbym był w jakiejś bajce.

Świat jest bardziej kolorowy?
Dużo bardziej. Różnica jest gigantyczna. Albo jeszcze inaczej - bardzo gigantyczna. Teraz patrzy się zupełnie inaczej. Obraz się wyostrzył. Nawet nie wiem, jak mogłem funkcjonować z takim wzrokiem, jaki miałem wcześniej.

To prawda, że kłopoty ze wzrokiem ukrywałeś przed rodzicami i trenerami?
Nie. Nie było też tak, że bałem się o tym powiedzieć. Coś takiego w gazetach się pojawiło, ale ja niczego nie ukrywałem. Wydawało mi się, że widzę normalnie. Czegoś tam nie byłem w stanie doczytać, ale myślałem, że to z czasem przejdzie. Wzrok mi się jednak pogarszał. Miałem takie dni, że w jeden widziałem dobrze, a w drugi świat oglądałem zza takiej jakby mgły. Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. W Krakowie lekarz zastanawiał się, jak w ogóle mogłem skakać. Zresztą, ciężko mi się jeździło też samochodem. Jeśli było jasno, świeciło słońce, to w miarę szło. W nocy musiałem się już jednak autem trzymać krawężnika. Teraz, w soczewkach, normalnie widzę.

Latem miałeś groźny upadek na skoczni. Właśnie przez te problemy?
Nie wiem. Tak naprawdę przez całą karierę, a skaczę już 11 lat, nie miałem żadnego poważnego upadku. Zawsze, jak w powietrzu było coś nie tak, potrafiłem wyratować się z trudnej sytuacji, ustabilizować skok, więc możliwe, że teraz upadłem przez wzrok, bo właśnie nim człowiek może sobie bardzo pomóc. Wtedy już nad tym nie panowałem. Bardzo słabo widziałem.

W którym momencie powiedziałeś sobie: "OK, nie ma żartów, trzeba iść do lekarza"?
Po treningu w Wiśle, kiedy nie widziałem, jak mi trener Robert Mateja machał chorągiewką. Do tego miałem jeszcze szybkę zabrudzoną. To sprawiło, że jeszcze mniej widziałem. Wtedy wysłali mnie na badania do Krakowa. Wyszło, że na jedno oko widzę chyba na 18 procent możliwości. Z takim wzrokiem praktycznie nie nadawałbym się do sportu. Odbył się zabieg, który miał na celu zatrzymanie postępowania wady. Po zakończeniu nadchodzącego sezonu zimowego, a przed początkiem letniego, odbędzie się kolejny.

Musiałeś przerwać nie tylko treningi, ale też naukę w liceum.
W ogóle nie dawałem rady wytrzymywać w szkole. Byłem przez oczy zmęczony. Niedowidziałem. Wokół pełno literek, w klasie wszystko się mieniło.

Książka, gazeta były przy samym nosie?
No tak. Już nawet nie chcę do tego wracać. Człowiek aż normalnie smutny się robi.

W maju do matury podejdziesz?
Mam taki zamiar. Zobaczymy, czy się uda, bo na razie chcę nadrobić to, co straciłem. Jak się nie uda, to życie się przecież nie skończy. Zdam za rok.

Kiedy miałeś 10 lat omal nie przeskoczyłeś Wielkiej Krokwi. Już wtedy słabo widziałeś?
Nie, nie. Jako dziecko miałem dobry wzrok, ale pamiętam, kiedy wszystko się zaczęło.

Kiedy?
Wzrok pogorszył się między 16. rokiem życia a moją osiemnastką. Kiedy robiłem prawo jazdy B1, to u lekarza wszystko czytałem bez problemu.

Jaki widok teraz rozpościera się z belki startowej?
Oj, muszę szczerze powiedzieć, że kiedy pierwszy raz skakałem z założonymi soczewkami, to też pierwszy raz miałem stres. Wszystko widziałem. Widziałem, co mnie czeka. Wcześniej niczego się nie bałem, ale tutaj lekki stresik był. Bardzo fajnie się skacze.

Skoro wzrok jest już dużo lepszy, to skoki będą teraz też dłuższe?
Tak myślę.

A myślisz sobie czasem o tym, jakim ryzykiem było skakanie z taką chorobą oczu?
Odpowiem tak - soczewki na pewno mi pomogą. Myślę, że będę miał dużo lepsze wyniki, bo już widzę normalnie. Zresztą, już ze słabym wzrokiem punktowałem w PŚ. Mam nadzieję, że teraz skoki będą lepiej wyglądać, nie będą spóźnione. Człowiek z dobrym wzrokiem potrafi ocenić parabolę lotu i to, jak się nachylić. Miałem dwa miesiące przerwy. Po tym czasie wyszedłem na skocznię i ani raz nie zszedłem poniżej 95 metrów. W trakcie obozu w Libercu to się nawet dziwili, że mogę tak skakać, skoro nie trenowałem.

Możliwości masz duże, skoro wada wzroku na początku tego roku nie przeszkodziła zostać drużynowym wicemistrzem świata.
Sam nie wiem. Nie przeszkodziła, ale mogło być lepiej. Można było walczyć o złoto. Może byłoby lepiej, bo z takim wzrokiem jak teraz na pewno inaczej by się skakało.

Zdrowy Murańka stanie się czołową postacią kadry trenera Kruczka?
Na pewno będę skakał, ale myślę, że dopiero od przyszłego sezonu będzie już wszystko OK.

***

Stożek rogówki - degeneracyjna, niezapalna choroba rogówki oka, której przebieg charakteryzują zmiany w strukturze rogówki prowadzące do jej nadmiernego uwypuklenia. W wyniku choroby krzywizna rogówki przybiera odbiegający od normalnego stożkowaty kształt. Stożek rogówki może prowadzić do znacznego zaburzenia wzroku. (wikipedia.pl)

Klimek Murańka urodził się 31 sierpnia 1994 roku w Zakopanem. Bardzo głośno o nim zrobiło się w dniu 10. urodzin, kiedy na Wielkiej Krokwi skoczył 135,5 metra. Dwa razy stawał na podium mistrzostw Polski. Na początku tego roku zdobył srebrny medal w konkursie drużynowym Mistrzostw Świata Juniorów.

Piotr Voigt (optometrysta, bierze udział w leczeniu Klimka Murańki):
Dziwiłem się, że Klimek przeszedł przez badania i testy. To nie jest do końca może wina lekarzy, bo u niego motywacja do skoków była tak wielka, że widząc, że coś się dzieje nie tak, może sam trochę kombinował. Może bał się, że gdyby wykazał tę słabość, to by go odrzucili. Każdy test można oszukać. A skoki to jego całe życie. Każde z oczu widzi troszeczkę inaczej, ale łącznie na oba widzenie Klimka nie przekraczało 20 procent. To dyskwalifikuje do jazdy samochodem, nie mówiąc już o tym, żeby się rozpędzać do 120 kilometrów na butach i spadać w przepaść. Skoczek jest po jednym zabiegu, który zatrzymał jego przypadłość. Nie powinna już postępować. Otrzymał specjalistyczne soczewki kontaktowe, które przywracają mu prawie sto procent ostrości widzenia. Taka soczewka nie ma powierzchni regularnej. Robiona jest według mapy rogówki. Jest całkowicie dopasowana do tej powiedzmy zwariowanej rogówki Klimka. Będzie miał jeszcze jeden zabieg na oczy. Mamy nadzieję, że po nim albo soczewki ściągnie, albo będzie używał niekoniecznie specjalistycznych, tylko zwykłych. Będzie miał po prostu zwykłą wadę wzroku. Nic z punktu widzenia wzroku nie stoi na przeszkodzie, żeby kontynuował karierę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska