Mieszkanka Krakowa Katarzyna Kłys od października nie jest już zawodniczką klubu Polonia Rybnik, w którego barwach bez sukcesu startowała na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.
Decyzja wisiała w powietrzu od paru tygodni, gdy wraz ze swoim mężem, a zarazem trenerem Arturem Kłysem ustalili termin decydującego spotkania z prezesem Polonii Rybnik Juliuszem Kowalczykiem. Do rozstrzygającej rozmowy, której rezultat przynajmniej do wczoraj był utrzymywany w tajemnicy (brak informacji na regularnie prowadzonej oficjalnej stronie internetowej klubu), doszło w przedostatnim dniu września.
Dzień później, zgodnie z ustaleniami, pierwsza olimpijka w historii śląskiego klubu złożyła na ręce szefa zarządu Polonii oficjalne pismo, w którym ogłosiła rezygnację z członkostwa oraz zapowiedziała zmianę barw klubowych.
W odpowiedzi prezes Kowalczyk nie oponował i zwrócił się do Polskiego Związku Judo z prośbą o wygaszenie zawodniczce licencji Polonii Rybnik. Sternik wyraził zgodę, aby 30-letnia sportsmenka wróciła do UKS Judo Kraków, którego wraz z mężem jest współzałożycielką, jednocześnie rezygnując z kwoty odstępnego, która przysługiwała klubowi zgodnie z regulaminem zmiany barw klubowych. Rybnicki klub z dniem 30 września oczywiście zakończył współpracę także ze szkoleniowcem Arturem Kłysem.
Reprezentantka Polski przychodziła w kwietniu 2015 roku do Polonii w glorii brązowej medalistki mistrzostw świata z poprzedniego roku. Ponadto przemawiały za nią dwa wicemistrzostwa Europy oraz pięć tytułów mistrzyni Polski. Na przeciwległym biegunie były dwa kompletnie nieudane starty na igrzyskach w Pekinie i Londynie. Przyjście do Rybnika, dzięki odpowiedniej bazie treningowej, wielości klasowych sparingpartnerów i wsparciu trenera Artura Kejzy, miało odwrócić złą kartę i pozwolić zawodniczce zwieńczyć karierę medalem w Brazylii.
Kłysowie przychodzili na Śląsk też z łatką ludzi skłonnych do konfliktów, żeby tylko przypomnieć wydarzenia z przełomu 2011 i 2012 roku w sekcji judo TS Wisła Kraków, którą wspólnie reprezentowali. Gdy sprawa ostatecznie stanęła na ostrzu noża i zawodniczka zagroziła odejściem, zarząd zwolnił trenera-koordynatora sekcji Marka Tabaszewskiego. Sposób, w jaki „podziękowano” za współpracę ikonie klubu sprawił, że związany z Wisłą od 1968 roku Tabaszewski ogłosił, że nie chce mieć więcej nic wspólnego z „Białą Gwiazdą” i został… taksówkarzem.
W ostatnim czasie równie głośne były zgrzyty małżeństwa z prezesem PZJudo Sławomirem Kownackim oraz trenerką żeńskiej kadry narodowej Anetą Szczepańską, który okresami mocno przybierał na sile.
Teraz okazuje się, że za odejściem Kłysów z Polonii też stoi… konflikt, jaki niedawno wybuchł w Rybniku pomiędzy prezesem Kowalczykiem i trenerem Kejzą, zakończony rozłamem i odejściem tego drugiego, a następnie powołaniem własnej sekcji „Kejza Team”.
- Myślę, że to był główny powód odejścia małżeństwa Kłysów, bo ich przyjście do Polonii nastąpiło w efekcie moich rozmów z Kasią i Arturem - twierdzi trener Kejza i bierze w obronę zawodniczkę oraz jej partnera. - Jako że znaliśmy się od dawna, to namawiałem, aby Kasia była w mocniejszym klubie.
Natomiast teraz, po moim odejściu wraz z czołowymi zawodnikami, Katarzyna nie miałaby z kim trenować i odbywać przygotowań. Poza tym zarząd klubu nie do końca wywiązał się z dżentelmeńskich umów wobec Kasi, co też pewnie miało wpływ na jej decyzję. Te wszystkie historie, że Kłysowie zrobili to samo, co w Krakowie, czyli Polonia została przez nich od środka rozbita, są pomówieniami.
Zachowania w Krakowie nie rozstrzygam, bo w tym nie uczestniczyłem, natomiast oceniam sytuację w Rybniku. Oboje są totalnymi profesjonalistami, a moi zawodnicy mogli patrzeć, jak prowadzi się zawodnik, który ma rodzinę i wiele obowiązków, a przy tym bardzo ciężko trenuje - ocenia trener Kejza.