Kobe Bryant zginął w wieku 41 lat w katastrofie helikoptera w kalifornijskim Calabasas. Podczas lotu śmigłowiec niespodziewanie runął na ziemię, żadna z osób będących na pokładzie, w tym 13-letnia córka koszykarza Gianna, nie przeżyła.
Mało kto wie, że Bryant stał się wybitnym koszykarzem w dużej mierze dlatego, że uczył się podstaw tej dyscypliny we Włoszech. Na łamach książki przyznaje, że w Stanach Zjednoczonych nie miałby szansy na zapoznanie się z europejską kulturą gry, która góruje nad amerykańską. Do Italii całą rodzinę sprowadził jego ojciec, zawodowy koszykarz występujący na koniec kariery w miejscowych rozgrywkach.
Trenując na Półwyspie Apenińskim koszykówkę Kobe (imię pochodzi od uwielbianej przez niego nazwy japońskiej wołowiny serwowanej na przedmieściach Filadelfii) zachwycił się także piłką nożną i stał się namiętnym kibicem AC Milan. Nauczył się mówić płynnie po włosku i hiszpańsku, ale gdy wrócił do USA nauka wcale nie była jego mocną stroną. Jak czytamy w biografii, doszło nawet do tego, że trener zaczął pomijać go przy ustalaniu składu na mecze do czasu, aż poprawi stopnie. Młodzieniec zdążył się jednak nagrać: szkolną karierę zakończył jako lider wszech czasów pod względem zdobytych punktów w południowo-wschodniej Pensylwanii, przewyższając tym osiągnięciem takie postaci, jak Wilt Chamberlain i Lionel Simmons.
Pierwszy kontrakt w NBA po wyborze w drafcie z numerem 13 musieli podpisać za niego rodzice, bo miał zaledwie 17 lat. Tym samym został najmłodszym zawodnikiem w historii NBA. A potem było tylko lepiej, co można zgłębić, sięgając po najnowszą książkę wydawnictwa SQN.
„Kobe Bryant. W pogoni za nieśmiertelnością”. Autor: Mike Sielski. Tłumaczenie: Jakub Michalski. Wydawnictwo: SQN. Cena okładkowa: 54,99 zł/e-book 44,99 zł.
