Księża pedofile, księża wykorzystujący władzę, jaką mają w parafii, żeby wykorzystać i nieodwracalnie skrzywdzić dzieci. Nie muszę chyba przytaczać treści filmu „Tylko nie mów nikomu”, który kilka dni temu miał swoją premierę w internecie. Obejrzało go kilkanaście milionów ludzi. To więcej niż jakikolwiek program telewizyjny. Nie da się już schować w sejfie akt sprawy księży X i Y. Ich nazwiska, ich grzechy znają wszyscy. Wiemy którzy z biskupów nie zrobili nic, by ukarać winowajców i zadośćuczynić pokrzywdzonym. Co więcej, wiemy, że zrobili wszystko, by uchronić winnych przed karą.
Film wywołał falę krytyki pod adresem hierarchów kościelnych ze strony niewierzących i wierzących. Pojawił się też polityczny kontratak - sugestia, że czas premiery był nieprzypadkowy, bo film miał zaszkodzić wspieranej przez kościół partii rządzącej w walce o Europarlament.
Jednak co odważniejsi księża i zakonnicy głośno skrytykowali purpuratów, którzy tkwiąc w kostycznych układach, zapomnieli czym jest powołanie kapłańskie.
Zapomnieli. Bo gdy podają do ucałowania pierścień, trudno im myśleć o nauczaniu Jezusa, który nie miał przecież klejnotów ani pałaców.
Co zrobiłby Jezus, gdyby dowiedział się, że jeden z jego uczniów skrzywdził dziecko?
Bezczeszczoną przez bankierów i straganiarzy świątynię oczyścił, przewracając ich stoły. Wierzę, że nie pozwoliłby, żeby gwałciciele dzieci pozostali bez kary i nauczali w jego imieniu.
Jeśli w Kościele nie zacznie się wewnętrzna walka ze złem i czyszczenie szeregów, to świątynie będą pustoszeć. Cała Polska czeka na wiarygodne przepraszam i idące za nim czyny.
Monika Kowalczyk
