Jeszcze pięć lat temu, kiedy Dominik Borkowski chciał znaleźć atrakcyjny mebel retro, sprawdzał gdzie w Krakowie zapowiedziano odbiór śmieci wielkogabarytowych. Potem wczesnym rankiem wsiadał na rower, objeżdżał odpowiednie ulice i szukał dizajnerskich perełek. I nie rzadko wracał z łupem, który po odnowieniu można było sprzedać w internecie. Ze sporym zyskiem.
Projekt musi kosztować
Dziś już tak łatwo nie jest. - Albo ludzie wyrzucili już wszystkie ciekawe sprzęty, albo nauczyli się dostrzegać ich wartość – mówi Borkowski i dodaje, że stawiałby na tę drugą ewentualność. - Kiedy zaczynałem prowadzić sklep Re-Format i sprzedawać meble z ubiegłego wieku, czułem, że muszę tłumaczyć się z cen. Teraz ludzie płacą za mebel kilkanaście tysięcy i mówią: rozumiemy, dobry projekt autorstwa uznanego twórcy musi kosztować.
Co może kosztować kilkanaście tysięcy? Np. zestaw krzeseł Muszelka proj. Anny Lachert albo komplet mebli stworzony przez Rajmunda Teofila Hałasa. Najbardziej spektakularnym przykładem jest fotel proj. Romana Modzelewskiego z 1958 roku, który w ubiegłym roku sprzedano na aukcji za 80 tys. złotych. Na drugim biegunie cenowym znajduje się drobnica: masowej produkcji mebelki i akcesoria. Jeszcze kilka lat temu kupowano je, jako cieszące oko gadżety, a dziś maja coraz mniej amatorów.
Sam kupię i sam odnowię
Zdaniem Przemka Krupskiego z Miejsca, najdłużej działającego w Polsce sklepu z meblami z lat 50, 60 i 70. XX wieku, można precyzyjnie wskazać moment narodzin boomu na wzornictwo sprzed lat. To 2011 rok i wystawa „Chcemy być nowocześni”. Potem zainteresowanie podtrzymywały publikacje, bloggerzy i sami sprzedawcy, których zwłaszcza w internecie, wciąż przybywa. - Po nastaniu mody na ten styl naturalną koleją rzeczy było, że dużo osób postanowiło wejść do modnej branży – mówi Krupski. - Myślimy jednak, że po pewnym czasie pozostanie kilkanaście większych handlarzy którzy podchodzą do tematu profesjonalnie.
Co więcej ludzie chcą nie tylko kupować meble retro, ale też samodzielnie je odnawiać. Tego można nauczyć się na kursach renowacji, których wysyp jest kolejnym efektem szału na wzornictwo sprzed lat. Przykładowa oferta to warsztat „Odnów sobie krzesło” w krakowskiej Wytwórni, na który „przychodzisz z pustymi rękami, a po dwóch dniach wychodzisz z krzesłem Aga”. Koszt: ok. 400zł.
Świadome urządzanie, większa znajomość historii dizajnu, profesjonalizacja rynku… brzmi świetnie. Pytanie tylko, co będzie kiedy nostalgiczna moda na meble z PRL, jak to moda – przeminie?
- Powinniśmy mówić nie o nostalgii tylko o docenieniu dobrego wzornictwa z ubiegłego stulecia – mówi Krupski. - Przeminie moda na przeciętne fotele czy komody z tego okresu ale dobre wzornictwo zawsze się obroni i tak też będzie w tym wypadku.
