Kobieta prosi o pomoc. Twierdzi, że dwie osoby z kadry pedagogicznej "odnoszą się do romskich dzieci niestosownie i rasistowsko". Oskarża nauczycieli o straszenie romskich rodziców i uczniów doniesieniami na policję po każdym wybryku. Polscy uczniowie mają być na przerwach proszeni o chowanie telefonów komórkowych, "bo Cygany ukradną"."Sytuacja jest coraz gorsza" czytamy w liście Romki, matki szóstoklasisty. - "Nasze dzieci niechętnie chodzą do szkoły. Mają zakaz (... ) mówienia między sobą po romsku (...) Boli nas, że dzieci polskie nastawia się przeciwko romskim (...) Nikt nas nie rozumie (...) Nie mamy znikąd wsparcia (...)".
Autorka listu wspomina także o rękoczynach między uczniami. "Jeden z polskich uczniów gimnazjalnych prowokował trójkę romskich dzieci, w tym mojego syna" - pisze dalej Romka. - "Gimnazjalista przezywał nasze dzieci «cygany». Nie wytrzymały i jedno z dzieci uderzyło go w twarz, a dwoje kopnęło. Interweniowała policja".
Z dyrekcją szkoły nie udało nam się wczoraj skontaktować. Kuratorium zbadało już sprawę. Szykuje zalecenia, jak poprawić "komunikację" nauczycieli z Romami. Do tego czasu nie komentuje konkretnych oskarżeń z listu. Podobnie burmistrz Limanowej Władysław Bieda, któremu podlega szkoła.
- Prowadzimy postępowanie wyjaśniające - mówi burmistrz Bieda. - Kiedy się zakończy, przedstawimy oficjalne stanowisko. Musimy rozpoznać stan faktyczny.
- Romowie są bardzo czuli, jeśli chodzi o ich życzliwe traktowanie - mówi romski duszpasterz ks. Stanisław Opocki, który 28 lat swojej służby kapłańskiej poświęcił mniejszości narodowej zamieszkujących ziemię limanowską, a jesienią 2011 r., decyzją biskupa tarnowskiego, opuścił parafię w Łososinie Górnej. - Trzeba w duchu pokoju próbować ich zrozumieć. Wrażliwość na tym punkcie często kończy się konfliktami. Pamiętam, jak bezskutecznie z jedną nauczycielką szukaliśmy pracodawcy, który przyjąłby na praktykę Romki chętne do pracy w zakładzie fryzjerskim. Nikt się nie zdecydował . To przykre.
- Zespół Szkół nr 4 w Limanowej był mi znany z dobrego rozwiązywania spraw romskich - dodaje ksiądz Opocki. Zaznacza jednak, że od momentu przeniesienia go z parafii w Łososinie Górnej nie orientuje się w bieżących problemach limanowskich Romów.
Rozmowa z Romanem Kwiatkowskim, prezesem Stowarzyszenia Romów w Polsce
Co skłoniło Pana, aby zaalarmować Ministerstwo Edukacji o konieczności przyjrzenia się limanowskiej szkole?
Romscy rodzice napisali do mnie, że ich dzieci czują się dyskryminowane w tej szkole. To wystarczający powód do niepokoju. Daleki jestem od przesądzania, czy rzeczywiście mamy do czynienia z dyskryminacją, ale uważam, że trzeba to sprawdzić. Są do tego powołane instytucje i dlatego je zaalarmowałem. Wystąpiłem też z prośbą o spotkanie z burmistrzem Limanowej. Jeśli jest problem, to trzeba o nim rozmawiać i próbować wspólnie rozwiązać. A problem jest poważny. Dotyczy przecież edukacji naszych dzieci, w których upatrujemy nadzieję na lepszą przyszłość Romów w Polsce.
Jak Pan ocenia szkolną rzeczywistość romskich dzieci w Polsce?
Sytuacja naszych dzieci jest bardzo trudna. W ich kształcenie inwestuje się miliony złotych, a rezultaty są mizerne. Urzędnicy chwalą się coraz lepszą frekwencję romskich uczniów, ale kiedy pytamy o szkoły, do jakich najczęściej trafiają, pada odpowiedź, że do specjalnych. To musi nas martwić.
Rozmowa ze Stanisławem Szudkiem, dyrektorem sądeckiej delegatury Kuratorium Oświaty
Jak zareagowało kuratorium na skargę Romów dotyczącą dyskryminacji w szkole w Limanowej?
Badaliśmy sprawę, o której mowa w piśmie pana Romana Kwiatkowskiego. Wolałbym nie mówić o wnioskach z postępowania wyjaśniającego, zanim sam zainteresowany nie otrzyma odpowiedzi. Jedna z matek uczniów poczuła się źle potraktowana przez nauczycieli, ma też pretensje o podejście do jej dziecka. Naszym zdaniem nie chodzi tam o dyskryminację, lecz o nieporozumienie. Źle zadziałała komunikacja między pracownikami szkoły i rodzicami. Warto coś w tej sferze poprawić i takie też wydamy zalecenia.
Jak sprawdzaliście Państwo zarzuty z listu?
Wysłaliśmy na miejsce wizytatora, który rozmawiał z pracownikami szkoły, a także z romską asystentką w tej placówce.
Często potrzebna jest interwencja kuratorium w związku z konfliktami w szkołach, do których uczęszczają polskie i romskie dzieci?
Bardzo rzadko. To pierwsza taka sprawa od kilku lat.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+