Do wypadku doszło około godziny 12 w rejonie Wodogrzmotów Mickiewicza. Idący szlakiem do Morskiego Oka chłopiec z Adamowa (pow. lubelski) wpadł pod jadący pod górę zaprzęg konny. Pierwsze informacje mówiły o tym,że jego stan jest bardzo ciężki. Po przewiezieniu do zakopiańskiego szpitala okazało się jednak, że życiu małego turysty nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Obecnie mamy dwie wersje przebiegu zdarzenia - mówi Kazimierz Pietruch, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji. - Według relacji fiakra, chłopiec wbiegł pod konie. Zaraz po wypadku góral zatrzymał swój zaprzęg i podbiegł do ofiary. Po chwili jednak rodzice dziecka zapewnili go, że ich synowi nic się nie stało. Wozak odjechał więc w dalszą drogę.
Rodzice dziecka całe zdarzenie opisują jednak inaczej. Ich zdaniem, fiakier nie zauważył ich dziecka - i tak doszło do wypadku. - Ustalamy, kto mówi prawdę - informuje Pietruch. - Z całą stanowczością mogę jednak powiedzieć, że wozak, którego zaprzęg miał wypadek, był trzeźwy. Nasz patrol zbadał go niedługo po zdarzeniu.
Pochodzącego z Brzegów (gm. Bukowina Tatrzańska) górala może także czekać proces za spowodowanie wypadku, w wyniku którego dziecko odniosło rany. Na szlaku do Morskiego Oka piesi mają bowiem bezwzględne pierwszeństwo przed pojazdami.
Wszystko zależy od tego, jak będzie przebiegać leczenie chłopca. Całe szczęście, stan 8-latka nie jest bardzo ciężki. - Mały pacjent ma powierzchowny uraz brzucha i zwichnięty staw skokowy - mówi Ali Darwich Isa, ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego w Zakopanem. - Zostawiliśmy go u nas na obserwację. Jego życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo.
Jeśli ostatecznie lekarze nie wykryją u 8-latka groźniejszych obrażeń, prokuratura może nie wszczynać śledztwa w tej sprawie, a wtedy fiakier uniknie sądu. W takim przypadku zostanie ukarany mandatem karnym.
Niezależnie od decyzji prokuratury, wozacy pracujący w Tatrach mogą się w najbliższym czasie spodziewać kontroli stanu technicznego swoich wozów. Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami uważa bowiem, że wozy w Tatrach często mają niesprawne hamulce. - Może to prowadzić do wypadków, podczas których cierpią zarówno konie, jak i ludzie - mówi Beata Czerska, prezes TTOnZ. -Będziemy apelować do pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego, który kontroluje pracę fiakrów, o taką inspekcję.
- A niech sprawdzają, co chcą - mówi Stanisław Chowaniec, prezes stowarzyszenia fiakrów. - Nasze wozy mają sprawne hamulce. Jestem o tym przekonany.
Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!