https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koronawirus Krynica. Dwa szpitale objęte kwarantanną. Są poważne podejrzenia

Janusz Bobrek
Archiwum Polska Press
Oddział pediatryczny Szpitala im. dr. J. Dietla w Krynicy-Zdroju poddany został kwarantannie. Podobne procedury wprowadzono już wczoraj 21 marca w Wojskowym Szpitalu Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnym. Wszystko ze względu na podejrzenie zakażenia koronawirusem dwóch pacjentów.

FLESZ - Koronawirus - kiedy będzie dostępna szczepionka

od 16 lat

W Krynicy-Zdroju podobnie jak było to tydzień temu, kiedy kwarantanną objęte było prawie 140 osób w Starym Domu Zdrojowym, czeka się na wyniki. Dziecko z oddziału pediatrycznego szpitala z podejrzeniem koronawirusa przetransportowane zostało do Krakowa. Drugi przypadek ma według niepotwierdzonych informacji dotyczyć żołnierza w Wojskowym Szpitalu Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnym. U jego brata w Warszawie, z którym widział się kilka około 10 dni temu, miano wykryć we wtorek koronawirusa. On dwa dni temu sam zaczął się źle czuć.

Na wyniki i oficjalne informacji trzeba będzie poczekać do jutra. Przypomnijmy na Sądecczyźnie 22 marca potwierdzono dwa przypadki zakażenia koronawirusem. To młoda kobieta i mężczyzna w sile wieku z powiatu nowosądeckiego. Oboje czują się dobrze i przebywają w domu.

Wideo

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

r
rozgoryczony pacjent

Będąc ostatnio w Szpitalu Wojskowym napatrzyłem się na życie sanatoryjne.Dyrekcja przemyka oczy na wiele uchybień, między innymi przebywający tam żołnierze na turnusach rehabilitacyjnych nie stosują się do regulaminu. Ponadto w tym czasie psycholog wdała się w romans z żonatym żołnierzem. Ostatnio dowiedziałem się, że rozbiła jego małżeństwo. Więcej już tam nie pojadę.

G
Gość

U siostry przebywającej w sanatorium wojskowym w Krynicy Zdroju wprowadzono dziś zakaz opuszczania pokoi pod groźbą 30 tysięcy złotych. I dobrze. Przynajmniej odbywa kwarantannę pod opieką, a nie tak jak ten biedak co zmarł w domu nie doczekawszy testów. A co z osobami, które były w Krynicy Zdroju na skierowaniu szpitalnym i opuszczały sanatorium bez konsekwencji finansowych kiedy chciały i jechały w Polskę? One też miały w tym pierwszym tygodniu kontakt z chorym i co teraz? Moja siostra czekała na ten wyjazd ponad dwa lata. Zaczynałaby dzisiaj trzeci tydzień sanatorium. Gdy 14 marca była oficjalna mowa o tym, że kuracjusze chcą przerwać leczenie i wyjechać, w sanatorium wojskowym przez głośniki ogłoszono, ze mają być na terapii do końca. Przerywający kurację kategorycznie musieli zwracać kasę, na dodatek musieli pisać oświadczenie, że nie wyjeżdżają z powodu epidemii tylko dlatego że chcą, więc automatycznie tracili kolejkę do leczenia. Mało tego, kuracjusze płacą po 100 złotych opłaty klimatycznej, chociaż wychodzili na ograniczone spacery tylko kilka pierwszych dni. Zakażony koronawirusem żołnierz wyjechał tydzień temu, bo wszystkich żołnierzy odwołano z leczenia sanatoryjnego. U jednego z terapeutów, z którym żołnierz miał ponoć zabiegi - tego oficjalnie nie podano- w piątek lub sobotę 20 marca po teście wykryto wirusa, stąd decyzja o kwarantannie dla wszystkich. Skoro u dwóch osób wykryto wirusa, to u nich także można przeprowadzić testy, tyle że są gorszego sortu, po sześćdziesiątce albo i starsi. Pozwolono teraz wracać z sanatoriów do domu już bez konsekwencji finansowych po drugim wystąpieniu premiera.Ale kuracjusze, wśród których jest moja siostra , już nie mogli wrócić, bo od soboty dyrekcja wiedziała, że mogli mieć kontakt z żołnierzem i zabiegowcem i nie pozwoliła. Zastosowano reżim epidemiologiczny. W tym sanatorium jest skupisko ludzi, po testach zdrowi by wyjechali, a tak jedni od drugich się pozarażają. Bo z pokojów nie wychodzą, ale jakoś o porządek dbać muszą. Liczyłam na to, że siostra w sanatorium wojskowym jest bezpieczniejsza niż my tutaj, ma opiekę medyczną itp. Tak ją pocieszałam. Okazało się, że tam reżimy sanitarne mieli w tyłku, zabiegi mimo stanu epidemicznego przeprowdzano bez rękawiczek, maseczek, posiłki wydawano na stołówce przed którą wszyscy skupiali się czekając na swą kolej. Dopiero od soboty, gdy mają czarno na białym , że był ktoś zainfekowany, się obudzili i… zagrozili.

G
Gość

Masz racje. A jeśli chodzi o ludzi którzy przyjechali z zagranicy i którzy robią zakupy w Merkury Market to zarażają na pewno wirusem pracowników nie zdając sobie sprawy z tego co budować się teraz będą.. zamkąć ten market na czas wirusa. Zostawić 2 dyżurne spożywczaki zakupy przed drzwi i tyle w temaciei .

G
Gość

Powinien być zakaz przemieszczania się od samego początku.Rząd zorganizował przelot obywateli znajdujących się poza granicami kraju i tym samym ludzie przywieżli do kraju nowe ogniska wirusa, przebywając w samolotach z potenjalnymi

zarażonymi. Na Święta powinien być całkowity zakaz spotykania się w rodzinach i przemieszczania, inaczej ten wirus jeszcze długo nie będzie można opanować, a ludzie niestety nie myślą i sami są winni, że wirus tak się rozprzestrzenił.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska