Jeden ze strażników chcąc sprawdzić stan zdrowia kobiety, podszedł do niej, a wtedy pies gwałtownie rzucił się w jego stronę, chwytając funkcjonariusza zębami za przedramię.
- Na szczęście uchwyt nie był silny i strażnikowi udało się wyswobodzić rękę - relacjonuje Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej. - Atak psa spowodował, że kobieta ocknęła się, wstała i zaczęła być agresywna, przeklinając głośno i wyzywając strażników. Wypuściła po chwili smycz i pies zaczął biegać wokół, warcząc, szczekając i próbując ponownie zaatakować funkcjonariuszy, podbiegał również do innych osób postronnych wywołując strach.
Kobieta zaczęła oddalać się z miejsca zdarzenia. Na polecenie zatrzymania się nie reagowała, dlatego strażnik przytrzymał ją ręką. To spowodowało kolejny atak psa. Funkcjonariusz w obawie o swoje zdrowie użył ręcznego miotacza gazu. Pies się uspokoił.
W czasie rozmowy strażnicy wyczuli z ust kobiety wyraźną woń alkoholu. O zdarzeniu zawiadomiono Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i pogotowie ratunkowe. Kiedy na miejscu pojawił się pracownik KTOZ-u i próbował chwycić psa, ujęta kobieta zaczęła szczuć na niego psa.
Po chwili przyjechała karetka pogotowia ratunkowego i zabrała kobietę do Szpitala im. Rydygiera.
Do strażników miejskich na miejscu zdarzenia podszedł mężczyzna, który stwierdził, iż chce świadczyć przeciwko właścicielce amstafa, ponieważ kobieta notorycznie spaceruje z psem w tej okolicy, nie dbając o żadne środki bezpieczeństwa. Według niego pies zawsze był wyprowadzany bez smyczy i kagańca, stwarzając ogromne zagrożenie dla spacerujących osób. Mężczyzna niebawem złoży w tej sprawie zeznania.